wtorek, 13 listopada 2012

Portugalia - wybrzeżem na południe (część 1)

Pogoda ciągle "pod psem". Dzień bez deszczu uznajemy za dzień wyjątkowo udany. No, ale przewodniki wyraźnie ostrzegają. Listopad w północnej Portugalii jest zimny i deszczowy.
My jednal dzielnie szukamy śladów Maurów i jedziemy do miasteczka Vila do Conde. Kiedyś centrum budowy okrętów (w okresie odkryć geograficznych), a obecnie senne rybackie miasteczko, z kilkoma ciekawymi zabytkami.


Mosteiro de Santa Clara.
Budynek Klasztoru Santa Clara z 1318. Założycielem klasztoru była między innymi donia Teresa. Jak zauważyliśmy do tej pory, to sporo kobiet o imieniu Teresa, było ważnymi osobami w historii Portugalii. Czyli Teresy to dobre kobiety są.
 
 
Widok z Mosteiro w kierunku oceanu.
Miasteczko Vila do Conde, widać w całej okazałości, ze wzgórza klasztornego. Ponieważ przez wiele lat pomieszczenia Mosteiro były przeznaczone na zakład wychowawczy dla młodzieży, to można sobie wyobrazić o czym myśleli wychowankowie, patrząc przez zakratowane okna.
 
 
Replika XVI wiecznego żaglowca.
Potem zostawiliśmy murowane zabytki i nasz wzrok skierowaliśmy na stary okręt zacumowany przy nabrzeżu. Okazało się, że to jeden z elementów miejscowego muzeum morskiego. Pomieszczenia dawnej stoczni zostały zaadoptowane na ekspozycje. Nas szczególnie zainteresowała wystawa przypraw, jakie przywozili żeglarze z zamorskich krajów.
 
 
Na pokładzie. Widok na port i były klasztor.
Na podstawie zachowanej dokumentacji i opisów, zbudowano wierną replikę żaglowca, jakie budowano w tej stoczni, przed kilkuset laty.
 
 
Na pokładzie żaglowca.
Po wejściu na pokład, ustaliłem z I oficerem kurs jaki mamy przybrać. Potem udaliśmy się na zwiedzanie statku.
 
 
Kajuta.
Na XVI wiecznym żaglowcu było tylko pięć kajut. W części rufowej, największa dla kapitana. Widoczna na zdjęciu należała do pierwszego oficera. Wymiary metra na dwa i pół. Podobna należała do właściciela statku. Późnym popołudniem, zwinęliśmy żagle i szybko pognaliśmy do ............
 
 
 
Porto widok od strony Vila Nova de Gaia.
......... Porto. Drugiego co do wielkości miasta Portugalii. Słynącego z zabytków i wyśmienitego trunku o nazwie porto. Tak nam się zaprezentowało następnego dnia, z kampera zaparkowanego na brzegu rzeki Douro.
 
 
Drugie oblicze Porto.
Od razu wyjawię sprawę mało znaną, ale w Portugalii oczywistą. Prawie każde miasto, jakie do tej pory zwiedzaliśmy, miało swoje drugie oblicze: slamsy, ruiny itp. Nie lepiej jest i w Porto. Nie zobaczymy wprawdzie takich obrazków na szlaku turystycznym, wokół ważnych zabytków. Jednak i taka Portugalia, jej drugie oblicze, też istnieje.
 
 
To też centrum Porto.
Nie wszystkich Portugalczyków stać, aby załatać swój cieknący dach. Choć mieszkają w centrum miasta.
 
 
Igreja de Santa Clara.
Kiedy już poznaliśmy szarą rzeczywistość, wracajmy do perełek architektury Porto. Po przejściu na drugą stronę rzeki - mieszkamy bowiem na lewym brzegu Douro, w Vila Nova de Gaia (w skrócie nazywana Gaia) - skierowaliśmy się na mały placyk, gdzie wśród drzew ukryty jest kościół i klasztor Świętej Klary. Kompleks zbudowany był w XV wieku, a największe wrażenie zrobił na nas barokowy portal kościoła.
 
 
Poczekalnia stacji kolejowej.
Niedaleko mieliśmy do stacji kolejowej. Tak, w Porto stacja kolejowa należy do ważnych punktów na mapie turystycznej. To wszystko za sprawą budynku poczekalni, który wybudowany w 1916 roku pokryty jest szalenie interesującymi malowidłami na azulejos. Przedstawiają one ważne wydarzenia z historii miasta, czy też historię transportu (te pod sufitem).
 
 
Igreja de Santo Antonio dos Congregados.
Dopiero w Porto odkrywamy, jak ważne i wszechobecne dla oblicza Portugalii są azulejos (wym.azulejosz). Tu widoczne na fasadzie kościoła świętego Antoniego.
 
 
Wnętrze kościoła św.Antoniego.
Kilka minut spędziliśmy na podziwianiu barokowego wnętrza kościoła. Można zapewne dłużej, ale my zaplanowaliśmy pobyt w Porto na dni trzy. Z perspektywy czasu wydaje się to o połowę za krótko.
 
 
Igreja de Santo Ildefonso.
I zaczynają się dylematy, czy iść w prawo w kierunku kościoła świętej Ildefonsji ze wspaniałą fasadą (to ten na zdjęciu powyżej)? Czy może w przeciwnym kierunku, do kościoła Kleryków?
 
 
Se.
Wygrali klerykowie, jednak bez słynnej wieży. Robi się doć późno, a trzeba jeszcze zwiedzić numer jeden zabytków Porto, czyli katedrę Se. Budowę jej zapoczątkowała .............. królowa Teresa w 1110 roku. Styl romański pozostał już tylko na fasadzie (ściana przednia świątyni). Przed katedrą stoi piękny pręgierz, o ile piękny można mówić o rzeczy, do której przed wiekami przykuwano skazańca, aby każdy mógł się mu przyglądnąć. To się nazywa demokratyczne prawo !!!
 
 
Se.
Krużganki katedry zostały dobudowane dopiero 300 lat później. Robi się coraz ciemniej i aby wykonać zdjęciem muszę się posiłkować różnymi sztuczkami.
 
 
Most Eiffela.
W drodze do kampera, jeszcze raz, tym razem dolnym poziomem, musimy przejść mostem Dom Luisa I. Most zwyczajowo nazywany jest, niczym słynna paryska wieża. To za sprawą jego konstruktora Seyriga, który był uczniem Gustave'a Eiffela. Górnym poziomem mostu jeździ metro, dolnym samochody. Piesi mogą przechodzić i górą i dołem. Ładny ten most i nie taki młody. Ma już blisko 130 lat !!!
Tak wyglądał dzień pierwszy w Porto. Co było dalej? Co z tym porto w Porto ?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kamperem przez świat. Irak 2021

             Matko Boska! Krzyknąłem, gdy zobaczyłem swoje zaległości w prowadzeniu PPP (praktycznych porad podróżników) na naszym blogu. Gd...