piątek, 27 listopada 2015

Kamperem - kierunek Sycylia ..... cz.6




      Uffff. Rzym za nami. Codziennie po kilkanaście godzin biegania. Czas na zwolnienie tempa. Wieczorem opuszczamy gościnne pole u Ewy i jedziemy na zakupy. Potem późna kolacja w najbliższej pizzerii. Dokładnie mówiąc to w sąsiednim miasteczku Ciampino. Czyli 3 kilometry pokonaliśmy tego wieczoru.    
     
          Kolejnego poranka, czyli mówiąc dokładnie przed południem, ruszamy na południe. Trudno wymyślić coś oryginalnego. Z Rzymu przewodniki kierują nas na Castelli Romani, czyli wioski położone na wzgórzach Albano.
            Ale zatrzymajmy się na moment przy wspomnianych przewodnikach. Przewodnikach turystycznych oczywiście. Drukowanych przewodnikach turystycznych! Mamy ich w tej podróży pełną plastikową skrzynkę. Leży obok mojego siedzenia i codziennie są wertowane, a sama skrzynka pęcznieje od materiałów, otrzymywanych w informacjach turystycznych. Z czego korzystamy? Od lat z czterech wydawnictw: 1. Przewodniki Wiedzy i Życia  2. Wydawnictwa Bezdroża  3. Podróże Marzeń  4. Wydawnictwa Pascal. Kiedyś to był nasz ranking. Na pierwszym miejscu było Wydawnictwo Hachette. Było, bo zniknęło z polskiego rynku. Było to wydawnictwo bezkonkurencyjne, jeśli chodzi o stronę edycyjną i merytoryczną. Jednak cena w granicach 100 złotych za jeden tom sprawiła, że wydawnictwo wycofało się z polskiego rynku. Szkoda. Tymczasem po "latach suchych" odnalazły się na rynku przewodników Wydawnictwo Bezdroża. Są;Jest ono obecnie bezkonkurencyjne, jeśli chodzi o nadążanie za nowymi kierunkami zwiedzania, ale i rzetelność oraz aktualność informacji. Szczególnie  wysoko oceniam ostatnie dwutomowe wydanie Włochy. Format przewodników trafiony, nawet do większej kieszeni się zmieszczą. Ważne, przynajmniej dla nas informacje są: dni i godziny otwarcia obiektów, ich adresy www, ceny biletów, trochę ciekawostek, mapki i informacje co jeszcze interesującego można w okolicy zobaczyć. Jeśli Bezdroża nie zaczną "zatrudniać" jakichś trzecioligowych autorów przewodników, to jeszcze długo nie będą miały konkurencji na polskim rynku. Muszę w końcu napisać jakąś poważniejszą recenzję w tym temacie. Przez lata wydaliśmy sporo pieniędzy, zebraliśmy kilka półek różnych przewodników turystycznych, krajowych i zagranicznych. Więc może coś komuś się przyda z naszej wiedzy?
        Ale na razie jedziemy przez wioski wulkanicznych wzgórz Albano.  Robimy przystanek w Castel Gandolfo. Na parkingu. Jest ich kilka przy drodze. Jest też jedno miejsce do darmowego zrzutu nieczystości i zatankowania czystej wody N 41.74389  E 12.64583. To taki parking przy szkole, ale ponieważ przy szkole, więc w miejscu tym obowiązują swoiste przepisy. Zakaz przebywania w tym miejscu kamperów między 13-15?. Dokładnych godzin z wrażenie nie zapisaliśmy. I jeszcze rano po godzinie 8.00? Poza tym można tam nocować. Zakazu parkowania tam kamperów w tych godzinach pilnuje lokalna policja, a związane jest to z przywożeniem i odbieraniem dzieci ze szkoły, przez rodziców z samochodami. Po półgodzinnym spacerze, przez tą letnią rezydencję papieży, pojechaliśmy dalej.
         
          Sermoneta. Miejsc do zatrzymania jest tu i w okolicy kilka. To znaczy, do samego miasteczka, położonego na szczycie wzgórza się nie pchamy kamperem, ale możemy zatrzymać się kilkaset metrów wcześniej N 41.54417  E 12.98917 Olbrzymi parking, ze wspaniałym widokiem na okolicę. Oświetlony. Poniżej, na skwerku jest kran z wodą. Jeśli komuś nie chce się wjeżdżać na górę, może zatrzymać się u podnóża miasteczka, na wielkich placach: N 41.55135  E 12.97754.
Sermoneta.

Sermoneta.

Sermoneta.


     
      Jak juz jesteśmy w tym rejonie, to możemy rzucić okiem na Ninfa. To zaledwie dodatkowe kilka kilometrów, po płaskim. Jest to miejsce, gdzie przed wiekami było sobie zamczysko, a przy nim wioska. Wszystko to zostało przez człowieka opuszczone, a blisko 100 lat temu założono w tym miejscu, coś w rodzaju ogrodu botanicznego? Po prostu natura stopniowo opanowuje miejsce działalności człowieka. Niestety, w październiku miejsce to nie były już dostępne dla zwiedzających. Zatrzymaliśmy się tylko na krótko przy wejściu i kasach biletowych N 41.58320  E 12.95276.
       
          Gaeta. Miasteczko rozreklamowane. Z wieloma miejscami do zatrzymania się kamperem. Tak, tylko prawie wszystkie te miejsca, to po prostu zwykłe nadmorskie campingi. Poza sezonem oczywiście nieczynne. Więc nie ma gdzie stanąć? Jest. Jeden ogrodzony parking. Kampery 15 EUR za dobę, bez udogodnień (N 41.21232  E 13.57334). Pozostają jeszcze "niebieskie linie" (płatne miejsca postojowe) w cenie 1 EUR za godzinę. Więc tego miejsca nie polecamy podróżnikom.

        My wróciliśmy kilka kilometrów do pobliskiej Sperlonga, gdzie szybko znaleźliśmy wielki parking, który po 30 września jest bezpłatny N  41.263307°  E 13.432043°. Samo miasteczko, takie sobie. Po sezonie prawie puste. Za to w okolicy, jest rzecz ze wszech miar interesująca.



        To ruiny willi i grota cesarza Tyberiusza. Fajna jest historia tego odkrycia. W roku 1957 trwała przebudowa pobliskiej drogi. I nagle, w czasie robót ziemnych, różne starocie drogowcom się ukazały. Drogę nieco przesunięto , a archeolodzy odkryli wiele skarbów.




        Grota jest poniżej ruin willi. Przed dwoma tysiącami lat były w niej prawdziwe cuda, obecnie w pobliskim muzeum eksponowane. Stanąć kamperem możemy na pobliskim parkingu, między drzewami oliwnymi. Parking free (poza sezonem) N 41.252618°  E 13.448102°. Możliwy nocleg.


        Oto fragment ekspozycji muzealnej, odkrytej w grocie cesarza Tyberiusza. Wstęp do całego kompleksu 5 EUR.




I tak na spacerze, rowerze i obcowaniu ze sztuką dwa dni minęły. Obieramy kolejny kierunek -> Neapol. To znaczy, najpierw północne przedmieścia, bo tam też kilka ciekawych rzeczy jest. Wyjaśnijmy sobie też sprawę środowiska naturalnego Włoch. Nasze obserwacje - czym dalej na południe, tym gorzej.

Ma to też swoje plusy. Nie musimy być przesadnie "czujni" w obsłudze swojego kampera. Ciekawe co będzie dalej?

niedziela, 15 listopada 2015

Kamperem - kierunek Sycylia ..... cz.5 praktyczne porady rzymskie

        Czas na Rzym. Tutaj tyle jest teorii zwiedzania, ilu kamperowców w Polsce. Każdy ma swoje argumenty i każdy ma swoje racje. Spotkałem się z opowieściami: jeździłem 2 godziny (kamperem) po Rzymie i w końcu znalazłem miejsce postojowe. Potem żona została w kamperze, ja zwiedzałem miasto, a wieczorem pojechaliśmy dalej. Inny karawaningowiec. Byliśmy w Rzymie na kempingu, prawie w samym centrum, doba 30 EUR bez prądu. Mocno zadziwił mnie pierwszy kolega. W czasie dwugodzinnego smęcenia się kamperem w rzymskich korkach spalił zapewne paliwa za 20-30 EUR. Za taką kwotę mógł stanąć na 1-2 noce na miejscu przeznaczonym dla kamperów i wspólnie z żoną zwiedzać spokojnie miasto.

        Tymczasem Rzymianie wolą używać takich to małych pojazdów i do tego oba na prąd. Ale w ciągłej modzie są również skutery. Kamperem do Rzymu?
       

        Wspomniałem powyżej o paliwie, więc za pamięci nasze patenty i obserwacje - w okresie październik/listopad 2015

  • cena paliwa (diesel) od północy Włoch do wysokości Neapolu, są porównywalne i wynoszą od od 1.245 EUR do 1.599 EUR za litr. Średnio to lekko poniżej 1.3 EUR tankowaliśmy
  • najniższe ceny są raczej w miastach i przy wyjazdach z nich. Na centra handlowe trudno nam było trafić, w takim naszym rozumieniu "centrum handlowe".
  • ceny rosną o 0.2 - 0.3 EUR, jeśli stacje paliw są rzadkością (np. jazda pewnymi odcinkami wybrzeża)
  • Im bardziej na południe (Kalabria, Sycylia), tym paliwo jest droższe
  • dobrym zwyczajem karawaningowca jest tankowanie gdy wskaźnik paliwa pokazuje nam poniżej połowy. Ta sama zasada dotyczy tankowania czystej wody. Pół zbiornika - szukamy kranu.
  • można te dwie zasady połączyć ze sobą. Wodę możemy zatankować prawie na każdej stacji paliw. My pytamy (fonetycznie): pułoi akuła? Odmowy nie było. 
              Wróćmy do Rzymu. W zwiedzaniu dużych miast (stolic) mamy od lat swoje zasady: albo zostajemy w takim miejscu na co najmniej 3 dni, albo rezygnujemy i zostawiamy sobie dane miasto "na zaś". Takich "zasi" mamy już kilka: Istambuł, Bukareszt, Budapeszt, czy też Ateny. Sprawa druga, to przygotowanie do zwiedzania pewnych miejsc. Do zwiedzenia stolicy Macedonii, potrzebujemy jednego wieczoru, aby się przygotować (internet, dobry przewodnik).  Natomiast Rzym - naszym skromnym zdaniem przez wiele tygodni warto zapoznawać się z historią tego miasta (uwaga: nie zapomnijmy o historii chrześcijaństwa, bo Watykan to istotny element wiecznego miasta). Potem wypada tu spędzić 3-7 dni, aby po powrocie nie powtarzać: jakie to piękne miasto, jakie obrazy i fajne rzeźby tam są. 
        Tymczasem, co my robimy? Po pierwsze, udajemy się na znany wśród Polaków kamperpark 
Il Sassone. (N 41.78508  E 12.62662). Dlaczego tam? Bo tanio (12 EUR/14 z prądem), bo za płotem jest stacja, skąd w nie całe pół godziny znajdziemy się w centrum Rzymu (za półtora EUR od osoby), ale przede wszystkim współwłaścicielką kamperparku jest sympatyczna pani Ewa, która od ponad 20 lat mieszka we Włoszech i może nam wiele spraw przybliżyć, doradzić, pomóc. Dodatkowo trzeba podkreślić, że ciągle świetnie mówi po polski! :-) O innych sprawach możemy się dowiedzieć ze strony internetowej kamperparku.


         Trochę statystyki. Jesteśmy trzecią nacją bywalców na tym kemperparku. Po Włochach i Niemcach. Średni czas pobytu, to jedna noc. Czyli przyjazd, spanko, rano na miasto i w drogę. Czasami bywają dłuższe Polaków pobyty, a jedni starsi karawaningowcy z Polski zatrzymali się tu na cały tydzień!
My planujemy dni trzy, bo tak na serio rozpoczynamy naszą tegoroczną włóczęgę dopiero od Sycylii. No i zdaję sobie sprawę, że w ciągu tych trzech dni, to jedynie przygotujemy się do kolejnej wizyty w Rzymie. Może już z nastoletnimi wnuczkami? Kto to wie?
        Po drugie. kupujemy u Pani Ewy bilety na pociąg podmiejski i następnego poranka biegniemy na pobliską stację. Stacyjka mała, jedno peronowa. Musimy jednak pamiętać o jednej zasadzie. I tu w Sassone i na stacji Roma Termini, na peronach są kasowniki do biletów kolejowych, jak na zdjęciu. Wkładamy bilet do środkowej szczeliny, do jej lewego boku i za moment zostaje skasowany. Uwaga: bilet nie skasowany jest NIEWAŻNY. Potem wysiadamy w centrum Rzymu. Obaw nie ma - pociąg dalej nie jedzie. Tu jeszcze jedna uwaga! Poprośmy na kamperparku o mapkę Rzymu. Już tu w mieście, za byle szkic krzyczą sobie euro.
Czas może na "oplotkowanie" włoskich informacji turystycznych. Nasze pierwsze spostrzeżenie - im większa atrakcja turystyczna, tym gorsza, a nawet ZEROWA działalność informacyjna takich punktów. Ale ........... najpierw trzeba taki punkt namierzyć, co już wcale nie jest takie proste. O szyldzie, z daleka widoczną literą "I" możemy zapomnieć. Punkty informacyjne w Rzymie to praktycznie kasy z biletami do autobusów objazdowych albo kilkudniowych karnetów do muzeów. Trzeba też pamiętać, że w Rzymie wszystkie najważniejsze zabytki i muzea są skupione w centrum i nie ma sensu jeżdżenie środkami komunikacji miejskiej. Wracając do punktów "it". Podobnie działają - czyli nie działają w Piza, Napoli czy też Pompei. Natomiast w małych miasteczkach możemy liczyć na wyczerpujące informacje (angielski), mapy, foldery itp.


        Co my zrobimy przez te 3 dni w Rzymie? Po pierwsze spędzamy w nim czas od rana do zmierzchu. Rezygnujemy również z turystycznych szlagierów jakimi są Koloseum, Palatyn czy też Forum Romanum. To właśnie do zwiedzenia takich miejsc trzeba się dobrze przygotować. Inaczej to będzie tylko wielogodzinny spacer wśród starych kamieni.

 My wybieramy rzymskie szlaki: placów, fontann i kościołów. Na krótko wyskakujemy na Zatybrze.

        Natomiast główne siły i środki kierujemy na Muzea Kapitolińskie. Tego ominąć nie można. Wstęp 15 EUR. We Włoszech prawie wszystkie wstępy za free są dla osób, które ukończyły 65 rok życie. Staruszkom to dobrze!
Teraz czas na jeszcze jedną uwagę. Otóż we Włoszech, jak i w całej Europie jest zasada, że w jedną niedzielę w miesiącu wstęp do państwowych placówek muzealnych jest bezpłatny. Szczegóły gdzie i kiedy - znajdziemy w internecie.

     My zaplanowaliśmy sobie Muzea Watykańskie. Ostatnia niedziela każdego miesiąca. Trochę bez przekonania poszliśmy w tym dniu do Watykanu. Kolejka była na kilometr. Nie mniej posuwała się dość szybko i po godzinie z hakiem byliśmy wewnątrz. Co zobaczyliśmy? Długo by pisać, ale jak się umówiliśmy, ten blog nie jest przewodnikiem, ale poradnikiem. Dodam tylko, że w wolną niedzielę Muzea Watykańskie są czynne tylko do 14.00. Dzięki temu mieliśmy jeszcze czas na Bazylikę Św.Piotra, a wieczorem Plaz del Popolo. Na sam Watykan popatrzyliśmy też innymi oczami, jak poniżej.





     


 

sobota, 7 listopada 2015

Kamperem - kierunek Sycylia ..... cz.4

        Kolejny, słoneczny poranek (czyt. koło południa) ruszamy w kierunku Rzymu. Jednak poprzedniego wieczoru, gdy planowaliśmy trasę na kolejny dzień wyszło nam, że przecinamy sam środek Toskanii. Zaraz, gdzie my tu jeszcze nie byliśmy? A byliśmy w Toskanii przed laty. Jeszcze przyczepą - Adrią Adorą. Naszym przewodnikiem duchowym i nie tylko był wtedy Tomek Tryba. Człowiek - instytucja, miłośnik i znawca tego terenu. Siena, Galgano zwiedzone,więc czas na Montalcino. Tym bardziej, że znaczek Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO zobowiązuje ... do zwiedzenia.

         Nie, to nie taki znaczek. Takich znaków spotkaliśmy sporo na ulicach Montalcino. Mamy na swoich smartfonach zbiór prawie 4 tysięcy miejsc postojowych dla kamperów na terenie Italii. W przypadku Montalcino, większość było niedostępnych z powodu właśnie takich znaków. Ale nie tylko tu. Jeżdżąc po włoskich miastach, trzeba mieć na nie baczenie. Są coraz popularniejsze!


        Swoje miejsce postojowe znajdujemy w odległości około kilometra od centrum Montalcino. Na pozycji N 43.04909  E 11.48786
Opłata 5 EUR za dobę. Stoi tu kilka kamperów. Nie ma specjalnie alternatywy w tej miejscowości. Drogi wąskie, wszystko "krzywe", jak to w Toskanii bywa. Na placu mamy możliwość zatankowania wody i zrzutu szarej. Włosi, jak to Włosi. Pozbywali się tu też zawartości swoich kaset WC.
               Jeszcze kilka ujęć z Montalcino.

        Miasto leży na wzgórzu, więc już z daleka przykuwa wzrok. Trzeba też pamiętać, że jest to stolica wina BRUNELLO, a samo wino?
        Według niektórych źródeł, to prawdopodobnie najlepsze włoskie wino! Nie wiem, czy przypadkiem nie jest najlepsze, bo jest najdroższe? Popatrzmy na ceny umieszczone na butelkach. Tych po kilkaset euro za butelkę było w sklepie sporo. Ale za butelkę dać 2 tysiące? Czy to nie przesada? Przyznamy się, że w sklepie zostawiliśmy kilkadziesiąt (poniżej pięćdziesiąt), a butelkę otworzymy przy wyjątkowej okazji. Jeśli to się komuś przyda: butelkę brunello otwieramy 2 godziny przed spożyciem. Wino musi pooddychać.
        Co jeszcze możemy dodać o Montalcino? Tutaj zaczynamy z Teresą dzielić się pracą medialną. Ja zaczynam więcej fotografować, a Teresa kręci materiał wideo. Tylko kiedy ja go zmontuję?
        Poza tym klimaty włoskiego (toskańskiego) miasteczka, urocze panoramy z punktów widokowych i słoneczna pogoda. Chce się żyć, a  przecież nie dojechaliśmy jeszcze do zaplanowanej jako punkt wyjściowy Sycylii.
        Odwiedzając informację turystyczną w Montalcino, dostałem ciekawe materiały. Dowiedziałem się z nich, że niedaleko jest etruska atrakcja. Stare miasto Bagnoregio, a obok niego Civita. I to jest właśnie jeden z uroków podróżowania kamperem. Jeszcze wczoraj nie wiedzieliśmy nic o istnieniu takiego miejsca, a kolejnego dnia jedziemy tam. Jedziemy, bo Etruskowie potrafią nas zaciekawić.

        Na początek, jak zwykle miejsca postojowe. Wybraliśmy najbliżej centrum, przy kortach tenisowych, za 6 EUR doba, bez jakichkolwiek udogodnień, poza oświetleniem N 42.62800  E 12.08626. Niedaleko podobne miejsce, w tej samej cenie, nieopodal cmentarza N 42.62624  E 12.08765. Na dużym parkingu N 42.62728  E 12.09348  jest prawdopodobnie nieoficjalne przyzwolenie na sam nocleg do 8.00. Tak powiedzieli nam miejscowi kierowcy. Ale widzimy już zasadę, im bardziej turystyczna miejscowość, tym trudniej o tanie miejsce postojowe.

        Jak to jest z tymi opłatami? Widzimy tabliczkę, jak na foto: parcheggio a pagamento = parking płatny Potem napisane we wszystkie dni, w tym święta. To samo mamy podane w symbolach: 1. Opłata w parkomatach 2. Święta 3. Dni robocze 4. Kamper. Czasami nie wnosimy opłaty w niedzielę i święta. Potem godziny opłat. W tym wypadku cała doba. No i taryfa: 1 ora=godzina, successive=następna, giorno=doba. Proste? Przez kilka tygodni naszego pobytu we Włoszech, nie widzieliśmy kontroli parkowania. Może w sezonie jest inaczej? A może po prostu nie warto udawać ciemnego polaczka, który nie wie o co chodzi, nawet pismo rysunkowe do niego nie dociera, a w kontaktach z policją potrafi tylko skomleć: Jan Paweł II.

        To jest włoski parkomat. Nie wkładamy do niego żadnych kart płatniczych. Tylko gotówka. Mamy narysowane monety jakie są akceptowane. Mamy powtórzoną taryfę. Wciskamy pieniążki do szpareczki, na wyświetlaczu mamy dane jaki czas mamy opłacony. Kiedy dojdziemy do wniosku, że już ten pożeracz dość naszych monet się nałykał, naciskamy zielony przycisk. Odbieramy wydruk z godzinami parkowania i umieszczamy go w widocznym miejscu, za przednią szybą kampera.
         Podzielimy się jeszcze kilkoma naszymi spostrzeżeniami w tematyce P. Im miejscowość mniej atrakcyjna, tym ma mniej niebieskich linii na parkingach, a one oznaczają "płatne parkowanie". Linie białe oznaczają parkowanie darmowe, a żółte omijamy z daleka. Są jeszcze inne wyjątki: Często spotykamy się z dodatkowymi informacjami na tablicach parkingowych. Np. parkowanie płatne do 30 września (settembre). To lubimy najbardziej i jest to jeden z argumentów, aby nie włóczyć się kamperem po Europie w okresie wakacji. Spotkaliśmy się też z parkomatami zakrytymi pokrowcami. Zapewne już na okres zimowy. Były też płatne parkingi, ale parkomaty zdemontowane. Wtedy też jest dla nas ok.
Samo miasto, a dokładniej Civita, wygląda z oddali tak: Fotogeniczne jest w godzinach popołudniowych. Wstęp na most i do samego miasta 1.5 EUR. Moim zdaniem warto tam iść na spacer. Warto też naocznie przekonać się, że nie można bezkarnie dołki pod kimś kopać. Tak było w starożytnym i średniowiecznym mieście Civita. Etruskowie pozyskiwali materiał budowlany z najbliższej okolicy, czyli z podnóża góry, na której budowali swoje domy. Oczywiście w przeszłości miasto było wielokrotnie większe, od tego jakie widzimy obecnie, ale się ...... zawaliło.

        Jest jeszcze jedna ciekawostka w Civita, a dokładniej w kościele tamtejszym. W szklanym, oświetlonym sarkofagu leży tam patron miasta święty biskup Ildebrando. Wskrzeszał on między innymi zmarłych. Ale to co widzimy, to tylko zabalsamowana głowa świętego. Pozostała część ciała została spopielona i znajduje się w urnie.

        Mając dość duchowych doznań, na jeden dzień zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie już starożytni rzymianie korzyści czerpali z kąpieli termalnych. W miejscowości Viterbo, a dokładniej na jego zachodnich przedmieściach, przy termicznym parku Bullicame, jest miejsce do darmowego zatrzymania się kamperem N 42.41960  E 12.07483. Jest to ślepa droga prowadząca do bramki wejściowej na teren źródeł termalnych. Bramka otwierana jest o ósmej rano. Są tu 2-3 "baseny" z gorącą wodą. To znaczy dla mnie woda była gorąca, a temperatura powietrza odpowiednia. Jednak pojawiali się tu Włosi płci obojga, ubrani niczym mieszkaniec Suwalszczyzny idący na pasterkę, którzy rezygnowali z kąpieli.

        Dzięki temu miałem pełen komfort i mogłem oddać się lekturze zaległych numerów miesięcznika "Poznaj Świat" .

niedziela, 1 listopada 2015

Kamperem - kierunek Sycylia ..... cz.3

           Coś nam nie szła jazda tego dnia. Najpierw sesja foto, potem zakupy. Poprzedniego dnia, w czasie wycieczki rowerowej po okolicy, dojechałem do miasteczka Casalmaggiore. Oprócz kilku ciekawych zabytków, namierzyłem "wypasione" miejsce postojowe. 




        Więc zostajemy tu na noc. Nasz dzienny przebieg kilometrów = 10. N 44.99403 E 10.41310 Full serwis zrobiliśmy za darmo. W nocy cisza. Jest to wydzielona część parkingu, obok obiektów sportowych. Dodam tylko, że na głównym placu miasteczka (Piazza Garibaldi) jest dobrze działająca informacja turystyczna, gdzie otrzymamy sporo materiałów promocyjnych.






                    Następnego ranka ruszamy w stronę wybrzeża. Chodzi mi po głowie Park Narodowy Cinque Terre. To kilka miasteczek (wiosek) rybackich, zawieszonych na skałach, nad
Morzem Liguryjskim. Często spotykany widoczek na pocztówkach. Nie wiemy, jak i czy da się je zrobić kamperem? Zobaczymy. Kierunek Lerici. Jak się tam "zadomowimy", to w najgorszym przypadku rowerem lub pieszo po parku narodowym pobiegamy. Mamy w swoim zbiorze kilka miejsc postojowych włoskich kamperowców, ale wszystkie to miny. Wyraźne znaki i tablice informacyjne zakazują wjazdu kamperami bliżej morza.Jest tylko jedno wyznaczone miejsce przed miastem N 44.08181 E 09.91259. Mały parking na 3-4 kampery, do godziny 8.00 bezpłatny. W ciągu dnia trzeba pozostawić w maszynie 10 EUR. Wszystko to niestrzeżone, przy ruchliwej ulicy, bez jakiegokolwiek serwisu.
Skoro świt rezygnujemy z dalszego pobytu w nadmorskich kurortach i przez Lucca jedziemy do Pisa. Dlaczego przez Lucca? Wszystkie przewodniki podpowiadają to miasto, jako ciekawsze od sąsiedniej, rozreklamowanej miejscowości z krzywą wieżą. Sprawdzimy.
     
        W Lucca zatrzymujemy się na bezpłatnym parkingu, obok budynku archiwum państwowego N 43.83979  E 10.51664 Krążyli wokół nas ciemnoskórzy "parkingowi", ale wystarczyło raz im pokazać, że nie skorzystamy z ich usług i był spokój.

        Samo miasto potrafi zauroczyć. Kompletne mury obronne, sporo śladów Napoleona i domy wokół placu wybudowane na fundamentach starożytnego amfiteatru. Jednak mnie zaskoczyła najbardziej informacja, że w tutejszej katedrze San Martino jest jedyna na świecie i bliska oryginałowi podobizna Jezusa. Muszę przyznać, że nie przypomina ona znanych i popularnych wizerunków odpustowych z którymi się spotkałem.
          Jeszcze tego samego dnia jedziemy do  Pisa, Mamy namiar na bezpłatne miejsce postojowe obok sklepu Carrefour. Pasuje nam, bo to od strony Lucca. N 43.72397  E 10.41959. Ale na miejscu okazuje się , że nie jest to takie dobre, bo trochę na uboczu, brak innych kamperów, a my chcemy na cały dzień zatopić się w Pizie. Gdyby ktoś został przy kamperze, to było by ok. Trzeba jeszcze dodać, że jedyny rozsądny wjazd i wyjazd z tego miejsca postojowego jest od końca ulicy via Giosue Carducci.      
   
         Jest już ciemno gdy trafiamy na kolejne miejsce przeznaczone do postoju kamperów. Położone bliżej centrum, prowadzone jest przez miejscowe stowarzyszenie karawaningowców. N 43.72130  E 10.42090 Cena 12 EUR za kamper. Prąd 3 EUR. Zrobienie samego serwisu (zrzut szarej wody, toalety, zatankowanie wody czystej) to koszt 3 EUR. Miejsce to jest odległe o około 3 km od "placu cudów" - to ten z Krzywą Wieżą. Wieczorem , mając psychiczny luz, że kamper jest bezpieczny, poszliśmy na spacer w rejon tego "włoskiego bubla budowlanego".
        Następnego dnia było już całodzienne zwiedzanie Pizy. Z perspektywy kilku dni mogę powiedzieć, że odwiedziliśmy to miasto, trochę na zasadzie - bo wypada. Jeśli coś nas zainteresowało, to bardziej nabrzeże rzeki Arno, sery kupowane od włoskiego producenta, chleb z zapieczonymi serami z tego samego źródła (pychotka), czy też zabytki wokół placu dei Cavalieri. Było też zaskoczenie, że w czasie naszego nocnego spaceru wokół Krzywej Wieży, było kilkunastu turystów i kilkudziesięciu policjantów, karabinierów, patrole wojskowe i tajniacy. Poniżej kilka spojrzeń na naszą Pisę.







        Zmęczeni "ostrym bieganiem" po Lucca i Pisa .......... no właśnie, dodam w tym miejscu, że jeżeli używamy nazw własnych, to nie powinniśmy ich odmieniać przez przypadki.
Więc, nieco zmęczeni, wybieramy kolejny cel - miasteczko Volterra. Oj, pniemy się tam, pniemy! Domyślam się, że będą problemy ze znalezieniem miejsca postojowego, w tym pagórkowatym terenie. Tymczasem, gdy już prawie wjeżdżaliśmy w teren zabudowany, Teresa powiedziała: po prawej stoją kampery! Zgadza się. Parking, lekko ukryty, stoją na nim już 3 włoskie kampery. Nie szukamy więc dalej.

        Nawrót i parkujemy na N 43.40920  E 10.85209. Free, spokojnie, z pięknymi widokami, gdy poranne mgły wyłaniają się z toskańskich dolin. W nocy dojeżdżają kolejne kampery, w tym samotna, wiekowa już Niemka, która podróżuje po Europie tylko z psem. Można? Można! W tak małym miasteczku jest kilka ciekawych muzeów. Korzystamy i kilka z nich odwiedzamy. Etruskowie, alabaster, ciekawa historia starożytna. No i ceny biletów przystępne: bilet pakietowy do 5 muzeów, dla 60+,  tylko 12 EUR. Poniżej kilka widoczków.




        Na koniec podzielę się jeszcze naszym doświadczeniem z włoskim internetem. Karawaningowiec nie ma tu specjalnego pola manewru. Włochy to kraj restrykcyjny sieciowo. Nie znam tutejszego prawa telekomunikacyjnego, ale aby korzystać tu z internetu trzeba się wylegitymować, zeskanować, zarejestrować itp. Mówiąc krótko. Możemy korzystać tylko z oferty przeznaczonej dla cudzoziemców. Zrezygnowaliśmy z pakietu minut i wybraliśmy operatora TIM, który ma internet LTE 10 GB na 30 dni. Po wykorzystaniu pakietu możemy dalej korzystać z internetu o pomniejszonej prędkości. Na start płacimy 30 EUR: 10 EUR to koszt karty SIM, 20 EUR to koszt dostępu do sieci. Kolejne doładowania, to koszt 20 EUR, ale ...... mieliśmy już dwie przerwy w dostępie do pełnej prędkości. Zobaczymy jak będzie na południu Włoch?

Kamperem przez świat. Irak 2021

             Matko Boska! Krzyknąłem, gdy zobaczyłem swoje zaległości w prowadzeniu PPP (praktycznych porad podróżników) na naszym blogu. Gd...