czwartek, 23 czerwca 2016

Kamperowe podróże, nie muszą być duże.

        Wróciliśmy z afrykańskiego zimowiska. Robota pali się w rękach. Tymczasem, pewnego wiosennego wieczoru zadzwonił Adam i melduje: kupiłem kampera, Zbyszek też kupił, to może gdzieś razem pojedziemy? Adasie i Zbyszki, to od lat zaprzyjaźnione z nami rodziny. Jeszcze z czasów, gdy razem unosiliśmy się w powietrzu na paralotniach.
Adepci karawaningu na sefi z selfi.
No właśnie, jak nazwać zdjęcie robionego selfi? 
        Zaskoczony odpowiadam - spokojnie Adaś, co Ty wiesz o karawaningu? Czytasz jakieś fora kamperowe?
Stan techniczny Waszych domków jest ........ ok, odpowiada. Kilka tygodni pracy "od podstaw" i jazdę próbną mamy już za sobą. Pojechaliśmy na weekend. Wróciliśmy po tygodniu. Tak nam się to życie w drodze spodobało. Na internetowe dyskusje o kamperach nie ma już czasu.
        No to nie ma dyskusji. Zbliżają się jakieś dni wolne, ja już powymieniałem jakieś końcówki drążków. Możemy jechać.
        Tylko spokojnie! Niech adepci sami coś zaplanują. Znajdą jakieś fajne miejsca, a ewentualne poprawki zrobimy już na miejscu.
Tutaj, na blogu, pokażemy jak i gdzie można fajnie spędzić czas w kamperze.
       
        Miejscowość Solec Zdrój. Spokojne uzdrowisko, park zdrojowy, łazienki, basen termalny (na zdjęciu jego fragment w prawym rogu widoczny). Gmina zadbała o kamperowych kuracjuszy. Darmowe miejsce postojowe, z dostępem do wody i prądu - to mądre działanie miejscowych władz. Brawo! N 50.359175°  E 20.882976° Można stanąć tu na dni kilka i podleczyć swój ukochany reumatyzm.


        Dzień kolejny - Koprzywnica. Miejsce nad zalewem, gdzie można się wykąpać i rybkę złowić. Oczywiście postój free. Teren monitorowany, oświetlony. Są wyjścia na media, choć jeszcze nieczynne. N 50.594871°  E 21.569842°




             Potem zajechaliśmy na nasze "tajemne odkrycie" w samym środku Lasów Janowskich. Osada Szklarnia. Nawet sygnał telefonii komórkowej tu nie dociera. Tylko natura i my. Jest tu ostoja konika biłgorajskiego, miejsca walk partyzanckich. Nie wiem, czy tych słusznych partyzantów, czy wyklętych? Bo w Polsce dość częste są historyczne manipulacje i ja nie jestem na bieżąco. Po chlebek, do Janowa Lubelskiego mamy 8 km. Na polance jest miejsce na ognisko, wieża widokowa. Wszystko free N 50.643870°  E 22.397504°


Lasy Janowskie, to raj dla rowerzystów.
Jak te partyzanty tu się orientowali bez mapy?
Cztery drogi, a my nie wiemy którą wybrać.
Lasy Janowskie. Pomnik partyzantów. Super jazda.

Sandomierz. To nie tylko zabytki i Ojciec Mateusz,
ale i trasa rowerowa, licząca prawie 2000 km
Green Velo. Na zdjęciu jej symbol

        Z Lasów Janowskich do Krakowa, w jeden dzień? Nigdy! Zatrzymujemy się w Busko Zdrój. Znajomy kamperowiec poleca nam ten z pozoru mało atrakcyjny parking. Za to darmowy i tuż obok parku zdrojowego i pijalni. W nocy cichy i pusty! Bez mediów. Miejsce nazywa się "Małpi Gaj" N 50.457074°  E 20.713873°





Tak oto, w gronie Przyjaciół, początkujących karawaningowców, spędziliśmy kilka miłych dni. 
Bo w karawaningu jest tak, że wcale nie trzeba jechać tysięcy kilometrów, planować urlopy, odwiedzać egzotyczne kraje, prężyć muskuły. 
Ważne aby Wam w duszy grało to coś. A jeśli dodatkowo czas spędzimy w miłym towarzystwie - to zapewne i Wam uśmiech zagości na twarzy.
Tego życzymy.


       Kilka dni później zostaliśmy zaproszeni na mały, koleżeński zlot karawaningowy w miejscowości Kalety. Zorganizowany z okazji święta tego śląskiego miasteczka. Fakt godny odnotowania, gdyż miejscowe władze, w osobie burmistrza i przewodniczącego Rady zadeklarowały - karawaningowcy! Przyjeżdżajcie do nas. Możecie za darmo zatrzymać się w tym uroczym miejscu, dla Was stworzonym. Będzie tu niedługo woda do Waszej dyspozycji. Więc zapodaje N 50.558168°  E 18.901260° 
Nas w Kaletach ugoszczono
po królewsku. Dziękujemy. 
Prawie wszystkie załogi
kaleckiego spotkania w 2016.










Kalety i okolice, to taki zielony raj dla Śląska.
Dookoła lasy, ścieżki rowerowe, z których skwapliwie korzystałem.
W nagrodę dane mi było spotkać ......... wodny fortepian. :-)

I to było by na tyle.
Teraz wakacje!
Wizy w paszportach.
Za dwa dni, wspólnie z uczennicą klasy piątej,
o imieniu Justyna, a z zawodu wnuczką naszą,
ruszamy w dwumiesięczną drogę na wschód.

O naszej podróży po centralnej Rosji zapodawać i na blogu będziemy.


Spokojnych wakacji!!!

środa, 15 czerwca 2016

Kamperem - Włochy wschodnim wybrzeżem, z południa na północ

               Była przerwa w blogowaniu. Po półrocznej nieobecności w murowanym domu, sporo zaległości do nadrobienia. Jakieś remonty, wizyty i rewizyty, kolejna awaria nowo zakupionego komputera (jak ja nie lubię serwisu Lenovo!!!) i przygotowania do kolejnego wyjazdu. I do kolejnego zimowania też.
        Skoro jednak wakacyjne wyjazdy za pasem, to postanowiłem podzielić się naszym doświadczeniem z drogi powrotnej, tej z marca i kwietnia bieżącego roku. Przez wschodnie regiony Włoch. Te od strony Chorwacji. Nasze wrażenia są mieszane, ze wskazaniem na minus. Wydaje nam się, że piękniejsze są regiony zachodnich Włoch. Tu na wschodzie i zabytków jak by mniej. I widać, że główne atrakcje to plaaaaaaaże i kempingi. Poza sezonem wakacyjnym smutno tu trochę i sennie. Choć może to wina pogody, która załamała nam się po powrocie do Europy? Albo przesyt wielomiesięczną włóczęgą?
        Ale do rzeczy. Wysiadamy z promu w Salerno i dowiadujemy się, że można przenocować - i tu nie zrozumiałem, czy za bramą, czy też przed.

        Wybrałem wersję "przed" i spokojnie spędziliśmy noc na terenie portu. N 40.671068°  E 14.735945° Dopiero rano zobaczyłem, że powinniśmy stać na parkingu, poza portem. Parking jest free N 40.671990°  E 14.735615°. Trzeba jeszcze wiedzieć, że to nabrzeże portowe, na którym nas wyładowano jet sporo oddalone od centrum i nie za bardzo nadaje się na zwiedzanie Salerno.

        Rano pierwsze zakupy w europejskim sklepie "wielkopowierzchniowym" :-), których w okolicach Salerno nie brakuje i jedziemy do Lagopesole. Tu zlokalizowany jest fajny zamek, lecz pogoda nas nie rozpieszcza. Pada.

        Więc jakiś mały spacer pod parasolami i stajemy na noc, kilkaset metrów od centrum miasteczka. Mini miasteczka N 40.797223°  E 15.748135° Miejsca jest na co najmniej kilka kamperów, a w samym miasteczku i wody możemy sobie zatankować. Dodam jeszcze, że bilet wstępu do "castello" to jedyne 2 EUR.



        Trzydzieści kilometrów dalej leży miasteczko Melfi. To miejsce nas zaciekawiło i przez dwa dni tutaj się włóczyliśmy. Wyszło trochę ciekawych zdjęć - atmosfera średniowiecznego miasta + nocne zamglenie, daje fajne efekty. No i to muzeum zamkowe!!





     

        Znalazłem tutaj dwa miejsca postojowe dla kamperów. To po lewej: N 40.994155°  E 15.652379° - przed budynkiem Urzędu Miasta i siedzibą straży miejskiej. Drugi, oddalony o kilkaset metrów, to duży parking, gdzie zatrzymują się również autobusy N 40.994474°  E 15.648946°. Oba miejsca są darmowe.

        Venosa Miasteczko teoretycznie ciekawe. Pięknie odrestaurowane, miejscami, aż za bardzo! Takie odnieśliśmy wrażenie. I ten deszcz. I jeszcze taka mała przestroga. Pomimo, że znaki nie zabraniają wjazdu, do zabytkowej części miasta, samochodom do 3.5 tony, to odradzam. Uliczki wąskie, jednokierunkowe, a miejscami musiałem lusterka składać. Wskazane pozostawienie kampera na free miejscu, przed muzeum archeologicznym N 40.967887°  E 15.826003° . Te kilkaset metrów można spacerem do zabytków dojść.

        Castel del Monte. Zamek na wzgórzu. Jest to chyba najciekawszy zabytek średniowiecza, który nie jest kościołem. Poza tym lista UNESCO. Jest tu kilka ciekawych patentów dla karawaningowców.
W okresie zimowym możemy wjeżdżać i nocować kamperem przy samym zamku N 41.083361°  E 16.271890°. Dwa kilometry od zamku, przy głównym parkingu, jest rejon wyznaczony dla kamperów. Toalety, zrzuty i tankowanie wody. Cena 7 lub 8 EUR za dobę. N 41.076157°  E 16.275827°. Jeżeli ktoś chcę totalnie za free, to nieopodal jest takie miejsce, choć trochę na uboczu N 41.075215°  E 16.274412°.

        Zjechaliśmy z gór. Pogoda bez zmian, więc tylko tranzytem potraktowaliśmy miasteczko Ruvo di Puglia. Kampera zostawiamy obok obiektu sportowego N 41.110868°  E 16.489557°. Spacer pod parasolami i dalej. Jeszcze jedno miejsce wypatrzyliśmy na nocleg N 41.115338°  E 16.493040° - już przy wyjeździe. Postanowiliśmy odczarować pogodę i znaleźć miejsce na przeczekanie opadów.

        Nie bez trudu, namierzyliśmy taki zakątek, obok dobrej i taniej pizzerni, w miasteczku Terlizzi. Nawet nie wiemy, czy jest tu coś ciekawego? Codziennie poranny marsz po pieczywo, a potem, przez 3 dni tylko TV, komputer i czytanie. Deszcz pada, pada, pada. N 41.136220°  E 16.545921°.





     
       
        Kolejny punkt na naszej trasie to Bitonto. Już bez deszczu. Zostawiamy kampera na N 41.103143°  E 16.687987°. Można tu też wodę zatankować. Potem kilka godzin włóczymy się uroczymi uliczkami. Wchodzimy do kościołów, darmowego muzeum miejskiego z interesującą wystawą malarską. Warto było się tu zatrzymać.

         Docieramy do Adriatyku. teraz już będzie tylko na północ. Do murowanego domu. Miasteczko Molfetta. Urocze, nadmorskie. Dwuwieżowa bazylika i kościoły, kościoły, kościoły. Kościoły - czyli tradycja, a za dni kilka Wielkanoc. I mieliśmy szczęście. Trafiliśmy na coroczną fetę. Pochód okapturzonych na czarno mężczyzn, przenoszących krzyż pomiędzy kościołami. Miejsce na nocleg udało się zlokalizować dopiero za miastem, razem z niemieckim kamperem N 41.206123°  E 16.583494°

        Trani. Spotkamy tu interesującą romańską katedrę z XI wieku (foto po lewej), a obok zamek Svevo (wstęp 5 EUR). Obie budowle położone na morskim brzegu. Podobnie jak miejsce wyznaczone dla kamperów - free. Czasami pojawia się jakiś samozwańczy parkingowy, ale można go zignorować. Kilkadziesiąt metrów od miejsca postojowego można zatankować wodę. Jedynie dojazd do parkingu jest trochę stresujący, choć oryginalny - trzeba przyznać. Jedziemy wokół portu, byle pomalutku, do celu N 41.281511°  E 16.419715°.

        Barletta. Wypada zobaczyć. Jeśli ktoś lubi fotografować, to znajdzie tu kilka interesujących motywów. Historycznych głównie. Z pozostawieniem kampera, a nawet noclegiem nie ma problemu. W zasięgu spaceru stajemy za free N 41.323668°  E 16.286069°. Jeżeli zabraknie nam wody, to można zatankować się na sąsiednim parkingu - w sezonie płatnym N 41.323345°  E 16.283103°. Płatnym, bo wokół plaże i plaże.

        Półwysep Gargano. Tutaj planujemy świętowanie Wielkiej Nocy. Trzeba coś fajnego namierzyć na kilka dni. Stajemy więc w Manfredonia, wśród innych włoskich kamperów N 41.635522°  E 15.931637°, a ja na rower i poszukiwanie świątecznej miejscówki. Wracam wieczorem na tarczy. Kempingi, miejsca postojowe dla kamperów nieczynne. To jeszcze nie wakacyjny sezon. Wokół plaże, plaże. plaże. No to jedziemy dalej.


  
        Mattinata. Kolejne miasteczko na półwyspie. Stajemy w porcie, nawet dość spoko N 41.711242°  E 16.078089°. Ja na rower i na poszukiwanie. Drogi tu wąskie. Góra, dół, góra, dół. Coś tam jest otwartego przy plaży, huk fal o kamieniste nabrzeże i 20 EUR za dobę. Dziękujemy. Widzę, że rowerem to ja za dużo tu nie zwojuje. Trzeba chyba wyjechać z tego Półwyspu Gargano, bo to raczej miejsce na wakacyjny wypoczynek ludu pracującego. Trzeba przyznać, że miejsce jest urokliwe, ale urokliwe inaczej. Całą masa tu kempingów, a w miasteczkach zakazy postoju kamperów. Wiadomo więc o co chodzi. Nie jest to miejsce dla nas.

        I tak oto trafiliśmy do miejsca, gdzie nie ma plaż, ale jest za to wspaniała przyroda, cisza i tempo w jakim gustujemy. Spokojnie, bez napinki. Zatrzymujemy się w małym , sennym miasteczku Lesina. Nad laguną o tej samej nazwie. Kierunkowskazy doprowadzają nas do miejsca, gdzie możemy za darmo zatrzymać się kamperami N 41.862360°  E 15.349590° Obok jest teren lęgowy kilku gatunków ptactwa wodnego. Karmienie dozwolone.

        My jednak wybieramy wersję maxi i stajemy na 3 dni w prywatnym miejscu dla kamperów. Przy każdym stanowisku woda, prąd. Jest WC, zrzut i WiFi. Za dobę płacimy 12 EUR i ............. świętujemy. Mamy czas i na miłe spacery w słoneczną pogodę, a jest już ponad 20 stopni ciepła. Jest też czas na wycieczki rowerowe. Dla każdego bikera, bo wokół płasko i asfaltowo.
Wielkanoc 2016
     
        Święta, święta i ....... dalej. Do Lanciano. Miasteczko interesujące i godne polecenia dla podróżników, którym nigdzie nie jest śpieszno. Wyznaczone miejsce dla kamperów. Darmowy postój. N 42.234215°  E 14.391657° Miejsce zrzutu wody i zatankowania czystej. Też darmowe, a z parkingu do miasta jedziemy ...... darmową windą. W samym mieście jest kilka interesujących rzeczy do zobaczenia i mówiąc prawdę, to jeden dzień jest mało na jego zwiedzenie. Dwa będą w sam raz. Resztę doczytacie sobie w przewodnikach turystycznych. Ja jeszcze tylko pokażę jeden motyw z Lanciano. Dachy starych domów, a w tle góry wysokie jak Tatry.

        Potem, na moment wpadamy do Loreto. Jest tu znane Sanktuarium, a legalny postój dozwolony jest jedynie na N 43.441606°  E 13.614493° Jeśli mnie pamięć nie myli, to zapłacimy tu euro za godzinę. My zapłaciliśmy dwa i ruszyliśmy dalej.






        Do Urbino, gdzie znajduje się najpiękniejszy we Włoszech renesansowy pałac. Ale nie tylko. Plątanina średniowiecznych uliczek, liczne zabytki, czy też dom rodzinny Raffaella, spowodują szybkie zapełnienie naszej karty pamięci w aparacie. Jeśli są takie atrakcje, to o miejsce dla kamperów jest trudno. Nam udało się zatrzymać na darmowym N 43.726453°  E 12.640987° i prawdę mówiąc, to nic innego, gdzie nie obowiązywały by godzinne opłaty, nie spotkaliśmy tu. Nie mniej, być tu trzeba. Urbino, to nasza perełka wschodniej Italii.

I to było by na tyle z tych Włochów.

Bo tuż za Urbino jest San Marino, ale to już nie Włochy, to samodzielna republika. 

Nawiasem mówiąc, całkiem przyjazna dla karawaningu.

Przekraczamy granicę państwa i pierwsza miejscowość
w republice.

Darmowe miejsce dla .... 100 kamperów, zrzut, WC,
tankowanie wody N 43.940931°  E 12.442459°

Widok ze stolicy San Marino, czyli z położonego
na wysokim wzgórzu miasta San Marino
na republikę. Możemy tu dojechać kamperem
i po godzinie 18.00 zaparkować za free.
Lub do godziny 18.00 wjechać kolejką linową. 

Potem zasiadamy do pysznej pizzy,
butelki czerwonego wina
i podziwiamy pyszne widoki.

Jeśli ktoś chcę zatrzymać się w stolicy, na wzgórzu,
to noc ma free. Za prąd już trzeba zapłacić.

 Epilog.



         I to było by prawie na tyle. Jeszcze wpadamy na dzień, czy dwa do przyjaciół z Austrii, którzy wiernie nam kibicują w podróżach i czujemy ich informacyjne wsparcie w tym czasie. Robimy razem krótką wycieczkę do Czeskiego Krumlova. I powiem Wam, że buty spadają. To warto zobaczyć, a znawcy tematu twierdzą, że w Czechach wiele podobnych miasteczek jest!

No i już Polska. Dokładniej mówiąc Pstrążna
w Kotlinie Kłodzkiej położona.
Ależ zmiany w naszym kraju !!! :-)

Tak na poważnie, to w Pstrążnej jest i miejsce
do postawienia kampera. Nad stawem.
Bez wygód, ale free. A jakie dziki tu chodzą !!!
N 50.474803°  E 16.255794°



        Jeszcze tylko kawałek po Polsce i po prawie 200 dniach w podróży, po przejechaniu 11 tysięcy kilometrów, wracamy z naszego zimowiska do Krakowa. Czas nas już goni, bo za kilka tygodni znowu ruszamy naszym Kamperem w Świat

Realizować swoje kolejne małe marzenia.



       


Kamperem przez świat. Irak 2021

             Matko Boska! Krzyknąłem, gdy zobaczyłem swoje zaległości w prowadzeniu PPP (praktycznych porad podróżników) na naszym blogu. Gd...