Szwecję
traktujemy tranzytowo. Wiadomo – brak czasu. W ciągu czterech dni przemieszczamy
się z Norwegii do Finlandii – północną częścią tego kraju. Ciągle jesteśmy
ponad 200 kilometrów ponad kręgiem polarnym.
Czyli za dużo o tej Szwecji nie napiszemy, ot najwyżej jakieś
małe spostrzeżenia.
Najpierw
więc, spostrzegliśmy w tej Szwecji, że ledwo śniegi zeszły, a oni już
użytkowują swoje kempingi. I te szwedzkie kampery nawracające tam i z powrotem.
Tacy z nich „ostrzy” turyści?
Zobaczymy jak to będzie w najbliższym
parku narodowym? Bo wyczytaliśmy w przewodniku, że będziemy przejeżdżać koło Parku Narodowego Abisko. Mały to park, właściwie jedna dolina, ale za
to najczęściej odwiedzany w całej Szwecji. Jedną z przyczyn, jest zapewne fakt,
że zaczyna się tu (lub jak kto woli, kończy) szwedzki narodowy szlak
turystyczny Kunglesden zwany. Są tu
wielkie parkingi, na których ciągle stoi kilkadziesiąt samochodów. Ich
właściciele ruszyli na „Królewski szlak”.
Kiedy wrócą? No cóż, szlak liczy drobnostka, ponad 440 kilometrów! No chyba, że
poszli na całość, czyli na szlak Nordkalottleden.
To taki szlak pieszy przez całą Skandynawię, o długości około ……. 800
kilometrów. My mamy mniejsze ambicje. W jeden dzień……..
No właśnie – dzień. Dokładnie to było tak. Kampera
postawiliśmy coś koło godziny osiemnastej i ruszyliśmy pieszo w góry. To jest
właśnie urok dnia polarnego. Można się włóczyć przez całą dobę! Słońce ciągle
jeszcze nie zachodzi. Nawet, gdy niebo zachmurzone jest, to bez problemu można
wędrować po górach. Ile tylko sił starczy. Cudowna pora dla lubiących naturę.
Trzeba jeszcze dodać, że szereg gatunków zwierząt prowadzi nocny tryb życia.
Chodząc więc, po „górach i lasach”, w takie „jasne noce”, zobaczyć można to,
czego w środkowej Europy nigdy nie zobaczymy. Bo człowiek jakoś słabo w
ciemnościach widzi. Jest to więc jeden z argumentów, aby podróżować również za
kołem polarnym.
Na pierwszy rzut ruszyliśmy zobaczyć kanion rzeki Abiskojokk.
Kapitalne kaskady, w wąskim korycie rwącej rzeki. Potem kierujemy się z dna
doliny, w stronę góry Niulla. Szczytu nie zdobywamy, ale widoki mieliśmy
przepyszne. Powrót do kampera koło północy. Potem pełne zaciemnienie żaluzjami, aby choć
trochę oszukać organizm. Inaczej się nie da. Mam już za sobą okres, gdy w
środku nocy brałem aparat fotograficzny i ruszałem w plener. Tak bywało w Rosji
i na początku Norwegii, Bo takie super miękkie światło daje wtedy słońce! Bo
wtedy ta magiczna „złota godzina” (interesujący się fotografią wiedzą, o czym
piszę) trwa wiele, wiele godzin.
Kolejny dzień spędzam na szlaku królewskim. Oczywiście
nie na całym! Jakieś 20 kilometrów udało mi się przejść. Zauważyłem
jednocześnie, że sporo miejscowych turystów rusza na szlak – w gumiakach. No
dobra, trochę błotka tu i ówdzie jest, ale od razu gumiaki? Gdy wracałem z Abisko bocznym szlakiem zrozumiałem,
dlaczego? W terenie podmokłym, są na ogół położone drewniane kładki. Ale
czasami ich brakuje. Albo chcemy sobie skrócić drogę przez łąkę. I wtedy
wracamy z mokrymi butami do górskich wędrówek. Co dobre na Karpaty czy Alpy,
wcale nie musi się sprawdzać w Skandynawii. Te ich gumiaki (zielone) mają chyba
jakieś wkładki do wielogodzinnych wędrówek?
Potem zwiedzamy jeszcze skansen budownictwa saamów.
Odległy kilkaset metrów od parku. No i jeszcze nauczka mała.
Tyle ciekawych plenerów robię od dwóch dni, żongluję
kartami pamięci i ….. tracę jeden dzień zdjęciowy. Po prostu nie zgrałem plików
zdjęciowych z jednej karty. Poszła powtórnie do aparatu. Format i zdjęcia z
ostatniego dnia pobytu w Abisko, a potem początek naszego pobytu w Kirunie,
poszły się bujać.
Jak już jesteśmy w pobliżu miasta Kiruna, to trzeba się tu zatrzymać na te 2-3 godziny. Krótki
spacer, rzut oka na pobliską kopalnie rud żelaza. Zwiedzenie kościoła, który
ufundował w 1912 roku koncern LKAB (właściciel kopalni rudy). Nie liczono się
wtedy z pieniędzmi. Do prac przy budowie i wyposażeniu wnętrz tej świątyni,
zaangażowano najlepszych, żyjących wtedy szwedzkich architektów i artystów.
Trzeba jeszcze wspomnieć, że na północ od Kiruny, znajduje się olbrzymi teren
we władaniu Centrum Przestrzeni Kosmicznej. Stąd w mieście, tu i ówdzie spotkać
można, kilkumetrowe makiety rakiet.
Kolejnych kilka godzin spędziliśmy na zwiedzaniu
pobliskiej wsi Jukkasjarvi. Kiedyś
byłą to wieś saamów (lapończyków). Pozostał tu po nich najstarszy w Laponii
(1607) kościół drewniany, mały skansen i jeszcze coś współczesnego. To
współczesne, to nic innego, jak budowany corocznie lodowy hotel (Ice Hotel). W zimie można w nim
przenocować za jakieś 200-400 EUR, śpiąc na futrach z reniferów, na lodowym
łóżku, między lodowymi ścianami, pod lodowym dachem. Coś dla turystycznych
snobów, ale interes się kręci. Niestety w czasie naszej bytności, z hotelu
pozostała tylko mokra plama i jeden lodowy blok. Nocna wycieczka rowerowa w
poszukiwaniu łosia nic nie dała. Był lis, łosi niet. Choć znaki drogowe
ostrzegające o ich istnieniu, stoją co krok.
Ostatniego dnia stanęliśmy w rezerwacie przyrody Masugnsbyn. Znowu jakaś wycieczka
piesza do przełomu małej rzeczki. Przed północą rowerowa przejażdżka po
rezerwacie. Rano spacer po terenie starej kopalni rud żelaza.
Po południu wjeżdżamy do Finlandii. Gdyby nie tablica
informująca o tym, zapewne przegapilibyśmy granicę.
O Szwecji
powiedzieć muszę jeszcze jedno. Gdy tu będziesz drogi Czytelniku, kup w sklepie
spożywczym i popróbuj polarnego chleba.
Cena niska, ale za to przez dni kilka wyśmienite jedzenie gwarantowane. Dla
mnie odlot.
 |
Pierwszy szwedzki kemping, koło Norwegii |
 |
PN Abisko. Wycieczka na górę Niulla. Kanion Abiskojokk |
 |
PN Abisko. Trasa Kungsleden. Kanion Abiskojokk |
 |
PN Abisko. Trasa Kungsleden. Na trasie |
 |
PN Abisko. Trasa Kungsleden. Start |
 |
Jukkasjarvi. Dalej na wschód, z drogami też różnie bywa |
 |
Jukkasjarvi. Lapońska kaplica z 1607 roku |
 |
Jukkasjarvi. Lapońska kaplica i kamper |
 |
Jukkasjarvi. Ołtarz lapońskiej kaplicy |
 |
Jukkasjarvi. Ambona |
 |
Jukkasjarvi. Nocna jazda rowerowa |
 |
Kiruna. Dar firmy LKAB. Kościół z 1912 roku. Wnętrze |
 |
Kiruna. Kamper z rakietą z CPK Esrange |
 |
Masugnsbyn. Górniczy skansen |
 |
Masugnsbyn. Rezerwat przyrody |
 |
Masugnsbyn. Rezerwat przyrody |
 |
Opakowanie Polarnego Chleba |
Ciekawy wpis i piękne zdjęcia! Tylko pozazdrościć podróży... :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za miłe słowa.
OdpowiedzUsuń