Od kilku już
tygodni, wertujemy w kilka osób, wszystkie możliwe źródła informacji o tych
bardziej oddalonych krajach Afryki Zachodniej.
Monitorujemy aktualne wydarzenia w tamtym regionie świata, a swój
plan weryfikujemy na bieżąco. Czyli powinno być ok?
![]() |
Jesienne Herrieden. Niemcy. |
Z Krakowa poruszamy się
"małymi skokami". Odwiedziny u rodziny, groby najbliższych przed
świętem zmarłych, spotkanie z austriackimi przyjaciółmi w Kudowie Zdroju, aż w
końcu, gdzieś po 3 dniach docieramy do małego niemieckiego miasteczka Herrieden, gdzie umówieni jesteśmy z załogą
kampera, która dojechała z Goleniowa. Załogę tworzą Bibi i Waldi. Młodzi
emeryci, trzecią zimę spędzający w podróży, swoim pierwszym kamperem.
![]() |
Herrieden. Miejsce dla kamperów. |
W miasteczku Herrieden jest spokojne miejsce do
"zakamperowania", choć obecnie bez mediów N 49.230890° E
10.496072° W te jesienne dni samo miasteczko też sprawia urocze wrażenie i
zapewne warte jest małego spaceru. Jednak nasze założenie jest inne. Żadnych
przewodników po Niemczech, Francji, Hiszpanii nie zabieramy. Naszym celem jest
jak najszybsze dotarcie na południe Hiszpanii i zaczekanie tam na trzeciego
kampera.
![]() |
Miasteczko Lahr. Stolica polskich laweciarzy. |
Wieczorem stajemy przy granicy z Francją. W niemieckim miasteczku Lahr. Miasteczku polskich laweciarzy. Wiele polskich lawet, które
jeżdżą po okolicy i skupują używane samochody. Zapełniają okoliczne parkingi, a
jak się zbierze odpowiednia ilość – przerzut do Polski, z minimalnym
przebiegiem, pierwszy właściciel, garażowany.
Stajemy na takim polskim miejscu odpoczynku N 48.33167 E 07.82417. Do sklepu ze 300 metrów, jakaś
mała knajpka w pobliżu.
![]() |
Francja. U producenta wina. |
Kolejny dzień, Kolejne 300 kilometrów. Ze zbioru punktów postojowych
wybieramy wioskę Pupillin, a
dokładniej miejsce dla kamperów, zlokalizowane
obok producenta wina. N 46.88083
E 05.75611. Miejsce darmowe, bo i win jakoś nie widziałem w miejscowym
sklepie. No tak, już po sezonie turystycznym.
![]() |
Rzut oka na Arbois i ...... dalej na południe. |
Rano zjeżdżamy do pobliskiego miasteczka Arbois. Nooooo, przynajmniej tutaj jest na
czym oko zaczepić. Spacer i mała sesja foto być musiała. No i woda źródlana, z
dużej rury płynąca, zatankowana do kamperów. N 46.89980 E 05.77234.
Po Francji poruszamy się poza płatnymi autostradami. Czyli średnio
po 300 kilometrów dziennie nam wychodzi.
![]() |
Miejsce dla kamperów w Alba |
Kolejny postój, wytypowany z naszego
zbioru, to miasteczko Alba-la-Romaine.
N 44.55333 E 04.59750. Stoi tu już z 10 francuskich
kamperów. Nie dziwi nas to, bo po drodze widzimy sporo takich pojazdów. Z nudów
pokusiliśmy się o badania statystyczne i wyszło nam, że co ósmy mijany pojazd
to kamper. Dobry mają wynik, jak na koniec października. Na placu postojowym
jest tablica. Opłata 4 EUR pobierana przez jakiegoś, z imienia i nazwiska
zapodanego człowieka z tutejszego urzędu gminy. Francuzi mówią spokojnie, tu
nikt opłaty nie zbiera. Robimy więc full serwis, nabieramy wody i wczesnym
porankiem, około godziny 11.00, jak co dzień ruszamy dalej.
![]() |
Lepiej kukać na znak "bis" niż na GPS. |
![]() |
Nasz plaża w Sitges. |
Potem już Hiszpania i miasteczko Sitges. Gdzieś tu można stanąć za kilkueurową
opłatą, ale my jedziemy za poradą napotkanej „hippiski”, na plażę i stajemy
free w miejscu N 41.22361 E 01.77639. Są
tu i inne kampery. Są biegi terenowe. Są kąpiele w ciepłym morzu. Są wieczory
przy winie i pogaduchach o Afryce, której tak bardzo ciekawi są nasi
współtowarzysze podróży. Jest też jeden minus tego uroczego miejsca. Co
kilkanaście minut, całe szczęście, że tylko w ciągu dnia, przejeżdża w pobliżu,
a raczej pędzi po torach pociąg osobowy. Nam to nie specjalnie przeszkadzało i
spędziliśmy tu 2 dni.
![]() |
Palmy na plaży w Burriano. |
Kolejne trzy setki kilometrów padły do miejscowości Burriano. Jest tu, nad morzem, tylko jedno
miejsce wyznaczone na postój kamperów. N 39.86414 E 00.06751 Stoi tu kilku Holendrów i
Francuzów. Dziwi mnie, że nikt z pytanych do tej pory kamperowców, nie mówi o
podróży nawet do Maroka! Wszyscy deklarują południową Hiszpanię i Portugalię na
zimowisko. Taki strach ogarnął karawaningowy światek?
Miasteczko Lorqui. Na
przedmieściach Murcji. Stajemy na bezpłatnym SP z pełnym serwisem dla kamperów
– zrzuty i tankowanie wody. N 38.07908 E
01.25940 Miejsce spokojne, oświetlone, obok mała parkowa restauracja z WiFi
(kawa 1 EUR). Jest też bezpłatne WC. Samo miasteczko niczego praktycznie nie
oferuje dla turystów, ale przynajmniej chcą, abyś się tu wędrowcu zatrzymał
choć na jedną noc.
![]() |
Sieć stacji z wodą. |
Teraz będzie trochę
teorii. We Francji tankujemy obecnie diesel po jeden kilkanaście EUR. W
Hiszpanii jest taniej niż …………. w Polsce, po dobrych zmianach politycznych. Jak
zjedziemy z autostrady, to zatankujemy w cenie poniżej 1 EUR za litr. Jak już o
autostradach mowa, to nie wszystkie hiszpańskie są płatne. Zapłacimy tylko za
jazdę po autostradach oznaczonych na mapie literkami: AP. Czyli na AP-3
zapłacimy, a za A-3, albo inne E-15 już nie. Barcelonę radzimy „brać od góry”,
nie od morza. Generalnie wszystkie duże, hiszpańskie miasta mają bezpłatne
obwodnice. Poniżej Barcelony, jeżeli jedziemy dalej na południe, możemy już
rozkoszować się jazdą bezpłatnymi autostradami. Aż na sam koniec półwyspu
Iberyjskiego. Zauważyliśmy, że na stacjach paliw
sieci Repsol (przynajmniej na kilku,
na których się zatrzymaliśmy) można zatankować wodę do kampera. Stoi tam zawsze
sporo dużych ciężarówek.
I tak oto, po 11 dniach i
przejechaniu ponad 3300 kilometrów, zatrzymaliśmy się na plaży miasteczka Motril. Stoją tu już kampery francuskie
i angielskie. Ja biegnę sobie, w ramach zajęć gimnastycznych dla
młodzieży
trzeciego wieku, do portu, gdzie prowadzą tablice z napisami „prom”. Są tu kasy
biletowe. Gdzie płyną promy? Są trzy nowe linie promowe, które obsługują praktycznie
wszystkie marokańskie porty. Ceny? Totalna promocja i warunki lepsze niż w
oddalonym o 250 kilometrów Algeciras. Za 178 EUR bilet dla dwóch osób + kamper
do Tanger Med. i z powrotem. Bilet na powrót, to tak zwany „open” ważny przez 1
rok.
![]() |
Motril. Czekamy na cdn. |
No to klamka zapadła. Tutaj, na tak zwanym Costal Tropical, najbardziej ciepłym, bo osłoniętym od północy
górami Sierra Nevada, części wybrzeża hiszpańskiego, będziemy czekać na trzecią załogę, która
dojedzie za dni kilka z Łodzi.
Jak by ktoś chciał
spędzić tutaj więcej czasu, powiedzmy na campingu, przez minimum 30 dni, to
zapłaci po 11.90 EUR za dobę. Z prądem, WiFi i innymi dogodnościami życia
kempingowego.
Tymczasem ja kończę swoją radosną twórczość „blogoopisarza”. Temperatura w kamperze 27 stopni, na zewnątrz jest chłodniej. O jeden stopień. Więc czas na morską kąpiel, bo morze tak radośnie szumi …….. J
Pozdrawiamy wszystkich i trzymamy kciuki za udaną wyprawę. Jak na razie nasz kamper zimuje w ogrodzie i tez czeka na swoją wielką przygodę. Będziemy z przyjemnością śledzić waszego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia
OdpowiedzUsuńDziękujemy za miłe słowa
UsuńBardzo Wam kibicujemy, jeżeli Wam się uda to może my też w przyszłym roku pojedziemy przetartym przez Was szlakiem. W Maroku byliśmy jakiś czas temu. Naszą podróż odbyliśmy nie kamperem, tylko wypożyczonym samochodem. Opisaliśmy ją na blogu: www.podrozeliliijurka.blogspot.com Nie ma w nim porad dla kamperowców ale jest trochę wiadomości i wiele zdjęć. Może Was do czegoś zainspiruje? Wszystkie opisane przez nas miejsca są godne zobaczenia, nie byliśmy na pustyni i plaży Legzira (tego najbardziej żałujemy, bo najsmuklejszy łuk w tym roku się zawalił).
OdpowiedzUsuńTrzymamy za Was kciuki, będziemy śledzić Waszą podróż. Piszcie jak najczęściej.
Pozdrawiamy
Lila i Jurek
PS.
Pozdrowienia od kamperowców z Bielska - Agnieszki i Marka
Dziękujemy za miłe słowa. Z Waszym blogiem zapoznamy się, choć Maroko traktujemy tylko tranzytowo. Już tutaj byliśmy. Jazda zacznie się od Mali. Przesyłamy ukłony dla wiadomego Doktorstwa :-)
Usuń