Trasa do Uralu, czyli do granicy Europy
Nasza trasa pomiędzy 16, a 26 majem 2018. |
Startujemy z okolic Pałacu Kultury. Nie dla szpanu, ale tu mogliśmy najszybciej odebrać swoje paszporty. |
Przyczyny początkowego zamieszania były dwie: miesięczny poślizg z otrzymaniem jednej wizy (jakaś panienka permanentnie wpisywała zły numer paszportu na wizie) oraz wyjazd w grupie, z nieznanym nam wcześniej karawaningowcem.
Jednak powyższe problemy są już za nami i obecnie dojeżdżamy do rosyjsko-kazachskiej granicy.
W pierwszej części przekażemy kilka praktycznych porad, dla jadących, swoimi domkami na wschód.
W kierunku granicy z Mongolią.
Pierwszy punkt docelowy, to Moskwa. My już tam byliśmy, ale nasz znajomy nie, więc niech zobaczy. Z Warszawy najkrótsza droga wiedzie przez Białoruś. Dalej jest przez Pribałtyki, a dodatkowo Estończycy wprowadzili prawdopodobnie, jakieś internetowe zgłoszenia do odprawy celnej.
Więc załatwiamy "od ręki", za 10 EUR wizę tranzytową przez Białoruś i kierunek Brześć. Przed granicą grzebię jeszcze w internecie i zaskoczenie! Miałem chytry plan: Brześć -> Mińsk -> Smoleńsk.
Po drodze zapalenie znicza pod Lenino, a tymczasem nici z tego!
Białoruś, podobnie jak Kazachstan, weszła w unie z Rosją i praktycznie znieśli granice. Prawie, bo jest jeszcze uzgadniane, kto jest persona non grata w Rosji, a kto na Białorusi? Ale to problem polityków.
Jadąc więc zaplanowaną przez nas trasą, wiedziemy do Rosji i tu są dwie możliwości, opisywane przez innych turystów w sieci. Zaraz po opuszczeniu Białorusi, trafimy na rosyjski patrol policji i w czasie kontroli dokumentów okaże się, że do Rosji wjechaliśmy nielegalnie. Zostaniemy odstawieni na Białoruś. Jeśli nie trafimy na kontrolę policyjną, to mamy drugą możliwość.
W czasie próby wyjazdu z Rosji okaże się, że byliśmy w niej nielegalnie, nie mamy karty migracyjnej, pieczątek odprawy granicznej itd.
Czyli będzie kara i na wiele lat możemy zapomnieć o uzyskaniu rosyjskiej wizy.
Cóż zatem czynić?
Jest legalne wyjście i tak sami zrobiliśmy. Ale o tym za moment.
Najpierw odprawa graniczna. Polska, albo jak kto woli Unijna.
Obok nas przejeżdża z 10 samochodów małego ruchu granicznego. To tacy młodzi, miejscowi chłopcy, którzy na Białoruś po paliwa jadą. Znają się ze strażnikami, więc myk, myk i pojechali.
Tymczasem, z nami zaczyna jazdę jakiś młody funkcjonariusz SG.
Czyj to rower?
Mój.
Drogi?
Drogi.
Jakieś dokumenty zakupu?
Nie mam.
Cel wyjazdu?
Miałem odpowiedzieć: handel rowerem, ale zgodnie z prawdą mówię, że półroczny wyjazd do kilku krajów azjatyckich.
Strażnik poszedł na konsultację. Wrócił po dłuższej chwili z drugim, starszym strażnikiem.
Proszą o otworzenie komory silnika. Drugi strażnik zauważył po chwili, że tabliczka znamionowa z numerem VIN pojazdu, przymocowana jest dwoma różnymi nitami. Mówię, że jeszcze z 10 miejsc jest w pojeździe, gdzie wybito numer VIN i można go porównać.
Mówi, że nie trzeba i po godzinie jedziemy dalej.
Mam takie spostrzeżenie.
Przejechaliśmy blisko 50 krajów, wiele granic znanych z przemytu i nielegalnego wwozu samochodów, ale tak przebiegłych strażników, nie spotyka się za często. Stawiamy znak równości ze strażnikami senegalskimi, którzy upierali się, że wjazd do ich kraju, bez wizy, dozwolony jest dla krajów UE, a Poland chyba w Europie nie leży.
Potem Białorusini.
Dosłownie kilka minut.
Wypełnienie karty migracyjnej, rzut okiem na kampera i "witamy na Białorusi".
Białoruski parking. Czysto tu. |
Trójstyk granic. Dawniej zwany Trzema siostrami. |
W tym miejscu wjeżdżają do Rosji wszystkie samochody z UE.
Ponieważ to przejście położone jest na samym dole, więc nie bardzo jest sens jechać płatną autostradą przez Mińsk. Zaryzykowałem licząc, że boczne drogi na Białorusi nie będą takie złe.
Białoruska droga. |
Dalej trasą poprzez Drohiczyn i Homel, dojedziemy do przejścia granicznego.
Stan drogi nie budzi zastrzeżeń.
Nocleg na Białorusi. |
Kałonki, czyli hydranty z wodą, są dostępne tak, jak w Rosji.
Szczegóły w naszych wcześniejszych poradach.
Granicę z Rosją pokonujemy bez problemów, z tym że rosyjscy celnicy są bardziej dokładni. Otwierają wyrywkowo 2-3 szafki. Pytają o lekarstwa. No i trzeba, jak przed laty, wypełnić kartę migracyjną (to jest proste) oraz deklarację celną (tu już lepiej znać język rosyjski). Część A karty migracyjnej zostawiamy na wjeździe, a część B trzeba oddać w czasie wyjazdu z kraju. Dlatego pilnujemy jej, niczym paszportu swego. I jeszcze zostaliśmy skierowani do okienka, gdzie wykonano ksero paszportów kierowcy i dowodu rejestracyjnego kampera. Koszt 60 rubli.
Droga na Moskwę. |
Płatności oczywiście kartą.
Jedziemy na Moskwę drogą M3, tak zwaną "ukrainką". Po drodze dwa punkty poboru opłat. Jeden na N 54.61758 E 36.11540, na którym płacimy za kampera 160 rubli, a cena zależy od wysokości pojazdu. Drugi punkt poboru opłat jest na N 54.86756 E 36.34818, gdzie opłata wynosi 100 rubli.
Moskwa wieczorową porą. |
Camp Sokolniki. |
Zabawy na Placu Czerwonym. |
Po dwóch dniach jedziemy dalej. Nieubłaganie zbliża się koniec ważności naszych wiz, na wjazd do Mongolii. Wizy te wyrabialiśmy jako pierwsze, nie wiedząc jeszcze o problemach z moją wizą do Rosji.
Nocleg w Nowogrodzie. |
Za moment jest już ok. |
Są takie odcinki drogi. |
Sprawa kolejna, to fotoradary. Są stałe, zamontowane przy drodze, w skrzynkach koloru szarego, oraz mobilne, umieszczane obok, albo na dachu samochodu osobowego, zaparkowanego przy jezdni. Nie obsługuje tego policja, ale jakieś firmy zewnętrzne, albo osoby fizyczne? Na zasadzie umowy? W sumie, to mądre rozwiązanie.
W tym miejscu dodam niepotwierdzoną, ale pochodzącą od Polaka zamieszkałego, od dłuższego czasu w Moskwie, że zdjęcie samochodu obcokrajowca, nie skutkuje sankcjami, gdyż nie ma systemu powiadomień na przejścia graniczne.
Stanowisko nawigatora wycieczki: nawigacja+mapa z punktami+ rejestrator+mapa papierowa. |
Info też nie potwierdzone!
Jeśli już przy ruchu drogowym jesteśmy, to pamiętajmy że piesi w Rosji śmiało wchodzą na pasy, a kierowcy zatrzymują się, aby ich przepuścić!
Generalnie kultura jazdy wydaje nam się wyższa niż w ......... Polsce. No, może z wyjątkiem zmiany pasa, albo włączania się do ruchu. Tu trzeba być bezwzględnym, szybkim i odważnym. Nie wpuszczają!
Kolejnym etapem naszej drogi był Swiżajsk. Miejsce przeurocze, godne poświęcenia kilku godzin. Nawet swoim Mavicem PRO tu zalatałem i materiał z powietrza zmontowałem. Jeśli dodamy do tego spokojne miejsce noclegowe (niestety bez mediów) N 55.76860 E 48.65105, tuż przy zabytkach, to dalsza rekomendacja wydaje się zbędna.
Kazań i jego kreml. |
Urocza rzeczka i komary. |
Rosyjskie widoki. |
Granica dwóch kontynentów. |
Dla nas jest to dodatkowa atrakcja. Dojechaliśmy do czwartego krańca kontynentalnej Europy, gdzie można dojechać kamperem. Za nami hiszpańska Tarifa (południe), Cabo da Roca w Portugalii (zachód), przylądek Slettnes w Norwegii, a teraz Pierwouralsk w Rosji.
Jest nam miło.
Z przyjemnościa przeczytałem długo oczekiwany wpis i niecierpliwie czekam na dalsze jego odcinki. I serdeczna prośba, kiedy będziecie podsumowywać trasę opiszcie szerzej Wasze doświadczenia z wizami. Mnie marzy się podobna podróż, ale wiza turystyczna do Rosji (jedno lub dwukrotna) wystawiana jest maksymalnie na okres do 30 dni (co praktycznie drogę nad Bajkał każe pokonać w trybie ekspresowym). Zastanawiałem się nad wizą prywatną (zaproszenie), która wystawiana jest na okres do 90 dni, ale w tym wypadku mocno pilnowany jest obowiązek zameldowania się w miejscu pobytu w organie terytorialnym Federacyjnej Służby Migracyjnej. Rosji co znowu komplikuje podróż kamperem. Zaczynam się zastanawiać nad nawiązaniem jakiegoś kontaktu z jakimś rosyjskim kamperowiczem do realizacji takiej podróży. Ale teraz nie nudzę - szczęśliwej podróży Wam życzę.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń