Dojechaliśmy, może nie do samej Bretanii, ale na granicę z Normandią. To ta Normandia, znana z plaży Utha, Omaha - czyli lądowania wojsk koalicji w 1944 roku.
To jednak nie nasz kierunek. Tym razem
zadowolimy się tylko atrakcją turystyczną
numer dwa we Francji (tuż po wieży Eiffla)
- czyli widoczną już z odległości wielu kilometrów - wyspą Mont Saint Michel.
W czasie odpływu robimy sobie 3 km spacer na wyspę. |
Na wyspie o wysokości 80 metrów, zamieszkuje garstka mieszkańców, a na szczycie króluje olbrzymi kościół opactwa benedyktynów. Dopiero w XIX wieku wybudowano na wyspę stałą groblę. Początki klasztoru sięgają VIII wieku. Do chwili obecnej kompleks ciągle zadziwia zwiedzających.
Brama wejściowa. |
Spędziliśmy tu dwa dni. Lecz już bez zwiedzaania muzeów (są cztery). Gospodarze doszli bowiem do wniosku, ze wszyscy powinni znać język francuski. Ale i bez tego byliśmy zachwyceni urokiem tego miejsca. Samochody trzeba pozostawić na olbrzymim parkingu, 3 kilometry od wyspy. W cenie parkowania (kampery 12,5 EUR/12 godzin) mamy bezpłatne autobusy dowożące turystów, co kilkanaście minut, pod mury opactwa.
St.Michel nocą. |
Nocne iluminacje nic nie ujmują uroku tego miejsca. Do teo szum morza, wlewającego się w ciemnościach, na puste plaże. Trzeba wiedzieć, że sama wyspa nie była by taką atrakcją, gdyby nie pławy morskie. Otóż dwa razy na dobę, głównie za sprawą księżyca, maja miejsce przypływy i odpływy wód oceanu. Nic to wielkiego. Bałtyk też zaznaje takich zjawisk. Ale o ile nad naszym morzem przypływ podnosi lustro wody o powiedzmy 20 cm, to w Mont Saint Michel różnica poziomów wody sięga ................. do 15 metrów. W czasie odpływu nie widać granicy wody morskiej. W czasie przypływu wyspa była (teraz za sprawą stałej grobli już nie jest), odcięta o kilka kilometrów od stałego lądu.
Za chwil kerchery pójdą w ruch. |
Muszę jeszcze dodać, że w czasie tych pływów morskich morze przypomina rzekę górską. Po
odejściu wody pozostaje wokół murów obronnych warstwa błota.
I w końcu Bretania. Tu zatrzymujemy się na kilka dni, u nowo poznanych znajomych. Czasami mówi się, że aby kogoś poznać, trzeba z nim beczkę soli zjeść. Z Mirką i Jackiem wystarczała ... beczka wina ! Znaleźliśmy wspólny język. Może dlatego, że sami są kamperowcami i to po wakacjach na Ukrainie. Taki wyjazd we Francji jest traktowany na równi z Legią Honorową
Potem już w czwórkę ruszyliśmy poznawać Bretanię.
Region trochę odmienny od pozostałej Francji. Począwszy od pogody (wieje tu i pada w nadmiarze - wiadomo - ocean dookoła), a kończąc na poczuciu odmienności, innym języku, dużej pobożności mieszkańców.
Megality z Carnac. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz