My też zmieniliśmy się. Jak widać na foto, podróż odbyliśmy swoją nową (po kilkunastoletnim użytkowaniu N126) przyczepą kempingową. Byliśmy wtedy na rozdrożu. Traktować nasz karawaning jako dodatek do latania na paralotni, czy też poświęcić się tylko podróżowaniu?
Uprzedzę i odpowiem, że po powrocie z tego wyjazdu, a dokładniej na początku 2010 roku zapadła jednomyślna decyzja. Nie da się wyczynowo uprawiać paraglidingu i jednocześnie karawaningu. Pewnego wieczoru przy lampce wina i kawie, odbyło się tajne głosowanie - latamy czy podróżujemy? Wynikiem 2:0 zakończyliśmy blisko dwudziestoletnią przygodę z lotnictwem, sprzedaliśmy przyczepę i ........ ruszyliśmy kamperem w świat.
Wróćmy do Grecji. Będzie "sucho", ale na temat.
Podam miejsca gdzie zatrzymywaliśmy się na jeden dzień lub dni kilka. Wszystko za free. Czy wszystkie nasze miejsca postojowe są aktualne? Mam nadzieję, że większość tak.
Oto szkicowo wskazane miejsca:


Na nocleg lepiej już wybrać darmowe miejsca przy jednostce wojskowej w miejscowości Litochoro N 40.106474° E 22.510047°. To miejsce położone u podnóża góry Olimp. Zdjęcia parkingów nie wykonałem, z wiadomego powodu.
Pension ARSENIS N 39.708653° E 21.654628° zna chyba każdy karawaniarz, który zwiedzał Meteory (powinno być chyba Meteora). Prywatny hotel, restauracja z przystępnymi cenami, który prowadzi dość sympatyczny "stary kawaler" Konstantin. Miejsce jest free, gdy zwyczajowo skorzystamy z posiłków w jego lokalu. Można zatankować wodę. Niektórzy korzystają z prądu.
Logicznym wydaje się, aby zjechać z Meteorów do Delf na południe. Tylko w tych Delfach jest spory problem z zatrzymaniem się poza drogim kempingiem. My nocowaliśmy na spokojnej plaży Galaxidi, N 38.351329° E 22.380314°, nad Zatoką Koryncką. Jadąc na zachód wzdłuż kanału korynckiego, widzieliśmy jeszcze kilka miejsc ze stojącymi przyczepami i kamperami.
Potem most (płatny) i wjazd do Patras. To już Peloponez. W samym mieście widzieliśmy kampery stojące w porcie N 38.244346° E 21.727073°. Jednak już w 2009 roku, w czasie naszego pobytu w tym mieście, nie polecał bym tej miejscówki na dłuższy pobyt. Był to bowiem rejon wyczekiwania wszelkiej maści emigrantów, na okazję do dalszej drogi do EU.


Na zdjęciu po lewej nasz siedmiodniowy SP na "środkowej" Kalogrii.

Na następny nocleg wybraliśmy duży parking przy plaży Thines Beach N 37.820325° E 21.199323°, gdzie udało nam się nawet uzupełnić zapasy wody.
Kolejny skok do portu Katakolo N 37.648927° E 21.317314° (foto obok). Miejsce to, a właściwie, to jedna uliczka w miasteczku, ożywia się na kilka godzin w ciągu dnia, gdy przybijają tu o świcie wielkie wycieczkowce pływające po Morzu Śródziemnym. Każdy z nich wypluwa po 2-3 tysięcy pasażerów, którzy kupują jakąś pamiątkę, a potem jadą autokarami i pociągami do pobliskich ruin Olimpii. Wieczorem wycieczkowce odpływają (fajny spektakl) i zapada błoga cisza.
To dla tej ciszy na jedną noc przesunęliśmy się o kilkaset metrów dalej, do portu jachtowego Katakolo. Potem to już tylko uskuteczniamy spacery i rowerowe wycieczki po okolicznych wzgórzach, usianych starożytnymi ruinami.
Jadąc dalej na południe, wzdłuż zachodniego wybrzeża Peloponezu, znajdujemy kolejne ciekawe miejsca do postoju. Możemy zatrzymać się wzdłuż plaży Kalo Nero, N 37.295623° E 21.693597°. Bardziej urokliwe miejsce to malutki port (foto po lewej) Agios Kiriaki N 37.118580° E 21.576022°. Jednak my pojechaliśmy dalej. Do kultowego miasteczka Pilos (Pylos).


W Methoni staliśmy kilka metrów od morza, z widokiem na zatokę i ruiny zamku N 36.817737° E 21.708428°. Był prysznic i możliwość uzupełnienia wody. Pobliskich campingów (rok 2009) nie polecam.
Kolejne nasze miejsce postojowe to Neo Itilo. Stoimy w sznurze kilkunastu kamperów na bulwarze N 36.692495° E 22.389547°. W pobliżu jest kilka tawern. Udało nam się dobrać wody pitnej. Jeśli ktoś nie jest na dwutygodniowej objazdówce po Grecji, to może skusić się i pojechać na kilka godzin rowerem w głąb lądu. Spotka tam wiele niespodzianek!

KRETA
Największa grecka wyspa, ze wspaniałymi ruinami pałaców minojskich. Wyspa niewielka. Jej "wymiary" to 250 na 50 km. Takie dwa nasze województwa.
Kreta, to raj dla ludzi zainteresowanych historią. Jej mieszkańcy są znacząco inni od Greków kontynentalnych. Natura jest tu godna podziwu. Wspaniałe góry, wąwozy. Jeśli ktoś ma ciągotki do takich klimatów, to może spędzić tu wiele miesięcy, nie nudząc się. Jeśli chcemy tylko brylować na plaży, to raczej poszukajmy innych rejonów Europy. No chyba, ze jakieś szybkie 7-14 dni, na północnym wybrzeżu - leżing, plażing i smażing uskutecznimy.
Na Krecie spędziliśmy 3 miesiące.
Prom z Githio wypłynął z dwugodzinnym opóźnieniem, a po 6 godzinach, około ósmej rano, przybił do port w Kolymvari. Nikt nie miał siły jechać dalej, więc na kilkugodzinny odpoczynek zatrzymaliśmy się w pobliżu portu, przy plaży N 35.547645° E 23.778414°. Spotkany tam Kreteńczyk nauczył nas jeść jeżowce, a dokładniej ich umięśnione części, z chlebem. Potem chrupał sobie ich kolce. Tego już nie próbowałem!
Potem jedziemy na zachodni kraniec Krety. Stajemy w pobliżu plaży Falassarna, u nasady półwyspu Gramvousa. N 35.488368° E 23.579411°. To pierwszy z trzech dużych, kreteńskich półwyspów, w północnej części wyspy. Na plaży są prysznice, a wieczorem płynie z nich ciepła woda. Wspólnicy z podróży zainteresowani są tylko plażowaniem, więc nie zainteresowały ich ruiny portu Phalasarna N 35.511494° E 23.570293°. Portu, który wynurzył się z morza o dobre kilka metrów.
Plaża koło Rapaniana N 35.536682° E 23.798800°. Spędzamy tu jedną noc. Wieje. Nawiewa piasku. Jedziemy do portu. Potem okazało się, że lepiej było stanąć kilkaset metrów dalej, na SP plaży Skoutelonas, gdzie jest nawet słodka woda. N 35.536497° E 23.801536°
Port Kolimbari. Można też napisać Kolymvari, a najlepiej Κολυμπάρι N 35.547645° E 23.778414°. Obok zjazdu z drogi do portu jest ujęcie wody. Przy okazji dopowiem z doświadczenia. Po miesięcznym pobycie w danym kraju, można już czytać w ich języku (Grecja, Gruzja). Po dwóch miesiącach łapiemy pierwsze słowa i zwroty. Po trzymiesięcznym pobycie swobodnie robimy zakupy, wymieniamy kilka grzecznościowych zdań. W drodze na wschód możemy odwiedzić mini muzeum lotnicze N 35.528579° E 23.831947°, albo cmentarz niemiecki z okresu inwazji na Kretę N 35.520317° E 23.842086°

Kalyves. N 35.451637° E 24.175825° Miejsce przy plaży z dostępem do WC i zatankowania wody. Dla mnie osobiście za bardzo publiczne. Jak już tu jesteśmy, możemy wstąpić do malowniczo położonych na wzgórzu ruin fortecy Kalami. N 35.468867° E 24.148823°. Przy odrobinie szczęścia, zobaczymy amerykańskie okręty wojenne stojące w pobliskiej zatoce.

Kilka kilometrów dalej, jadąc w kierunku wschodnim, zatrzymujemy się na plaży koło Asprouliani N 35.355310° E 24.281489°. Takich miejsc jak to, jest sporo w okolicy, ale żadne nie potrafi zachwycić. Piasek i morze. Zostawiamy więc wybrzeże i jedziemy w głąb Krety.
Na dni kilka stajemy w Białych Górach. Czyli jesteśmy w Sfakii. Regionie, który słynie z wojowniczych mieszkańców i który nigdy nie był okupowany przez wrogów. Ze wszech miar polecam do zwiedzenia ten region. Do pieszych i rowerowych wypraw. Był problem ze znalezieniem miejsca do postoju. To jednak góry i każdy skrawek ziemi jest wykorzystywany. Dopiero w miejscowości Petres stajemy na byłym boisku N 35.288838° E 24.180567° Nawet jakiś prąd i wodę dostajemy od sąsiada. Potem dni kilka wędrujemy po okolicy.
Chora Sfakia i miejsce postojowe w porcie N 35.199493° E 24.137838°. Jest dostęp do wody. Jest to stolica Sfakii. Stąd możemy ruszać do okolicznych wąwozów, opuszczonych wiosek, czy miejscowości, gdzie żaden samochód nigdy nie dojechał (bo dróg dojazdowych tam nie ma).. Jakie tu plaże! Miód. Dziwią mnie polscy karawaningowcy, którzy planują zimowanie na Krecie, a potem uparcie kręcą się bez sensu po jej północnym wybrzeżu i skarżą się na zimno. Do wyjazdów trzeba się jednak przygotowywać z głową. :-)
Twierdza Frangokastello. N 35.182408° E 24.234384° Dookoła sporo miejsca na zatrzymanie się kamperem, czy też przyczepą. Sama forteca słynie z Drosoulites . Grupy żołnierzy, którzy zginęli kiedyś walcząc o niepodległość Grecji, a teraz wyłaniają się z morskiej mgły i maszerują w ciszy. Zjawisko do tej pory niewytłumaczalne. Jak obawiamy się zjaw nadprzyrodzonych, zatrzymajmy się na plaży N 35.192573° E 24.215536°
Kokkinos Pirgos. Urocze miejsce postojowe w porcie rybackim N 35.082605° E 24.735500° Na miejscu jest woda. Niedaleko stąd jest inne miejsce dla kamperów. Obok wykopalisk Komos N 35.012338° E 24.760697° Niewiele dalej jest ciekawe miasteczko Matala, ale tam tylko kemping udało nam się namierzyć N 34.994023° E 24.751002°
Gortyna. Stara rzymska stolica Krety. Ruiny leżą tu dookoła. My stoimy na parkingu N 35.061937° E 24.948502°
Gourni. Są tutaj wielkie parkingi przy akwarium oceanicznym N 35.333177° E 25.284460°. Trochę odludzie. Wcześniej była tutaj baza amerykańskiej marynarki wojennej.
SP w Limnes. N 35.244950° E 25.634608° Długo szukaliśmy tego miejsca. Położone jest między gajami pomarańczowymi, 100 metrów od tawerny, gdzie tylko miejscowi zaglądają. Gdy jedliśmy tam kolację, Grecy z sąsiedniego stolika podali nam przez kelnera rakiję, my im zafundowaliśmy wino, oni nam krewetki itd.itd. Dodatkowa atrakcja to okoliczne wzgórza, gdzie znajdziemy wiele ruin, kapliczek, wykopalisk, które nie są ujęte w przewodnikach.
Ag Nikolaos. SP obok wielkiego greckiego domu. Szalenie mili gospodarze. Z wiadomych względów nie podaję koordynat, ale zachęcam do samodzielnego szukania i nawiązywania znajomości z mieszkańcami rejonów, które zwiedzamy. Kontakt z tubylcami, to dla nas kwintesencja podróżowania!
SP na parkingu w Fotia N 35.193334° E 26.139681°. Miejsce mało atrakcyjne. Stacja benzynowa, restauracja, jakiś warsztat. Jednak nic lepszego nie wpadło nam w oko, w czasie jazdy na wschód. Na miejscu jest woda do zatankowania.
Duży P w Vai N 35.253402° E 26.264725°. W tym dość kultowym miejscu, gdzie tysiące palm rosną nawet na plażach, jest kilka miejsc postojowych i parkingów. To położone jest przy samej plaży (za szpalerem palm). W grudniu stał tam szwajcarski kamper. Mediów brak! Półtora kilometra od plaży jest inny wielki parking N 35.255135° E 26.251733°. Koło wykopalisk Itanos też znajdziemy ciekawe miejsce do zatrzymania się N 35.263045° E 26.261966°
SP w parku za Koutsouras N 35.035320° E 25.933216° Miejsce takie sobie, ale nic lepszego nie udało się namierzyć w tym rejonie. Trzeba pamiętać, że południowe wybrzeże Krety nie jest tak namaszczone plażami jak północ. Teren skalisty. Jest kilka kempingów okupowanych przez zimujących tu Niemców i Francuzów. My byliśmy tu tylko tranzytem.
Plaża Koutsounari. Spotkaliśmy też nazwę Long Beach N 35.009148° E 25.830740° Koordynaty przykładowe, bo stanąć tu można w kilku miejscach. Jednak nawet słodkiej wody tu nie ma. Może w sezonie? Staliśmy jedną noc.
Ierapetra. Kolejny przykład bratania się z nowymi znajomymi. Tak to wygląda w przypadku naszych podróży. Oczywiście metoda ta jest niedopuszczalna w przypadku krajów "wysoko rozwiniętych". Nie wyobrażam sobie poprosić Niemca, czy Austriaka o możliwość zatrzymania się, pogadanie o tym i o owym, zaproszenia na kawę do kampera itp.
Ierapetra. N 35.006171° E 25.731575° Na tej plaży można się zatrzymać, choć nie grzeszy ona pięknością. Gdzieś niedaleko można wody zatankować. No i pamiętajmy, że Ierapetra, to najdalej na południe położone miasto Europy, ma bardzo ciepły mikroklimat, a średnia temperatura roczna wynosi ..... prawie 20 stopni.
Ostatnie grudniowe dni na Krecie spędziliśmy w Myrtos. Są tu dwa miejsca do zatrzymania się przyczepą lub kamperem. To bardziej oficjalne to parking w mieście N 35.004190° E 25.586093°. My wybraliśmy dla siebie nieużywane (z wyjątkiem mnie) boisko do koszykówki N 35.008033° E 25.586946° Była tu woda i prąd. Przy okazji dodam, że wybierając dla siebie takie dziwne miejsca do zatrzymania się, od lat mamy swoją metodę. Najpierw dokładnie je oglądam: czy nie jest podmokłe, bez zbytniego nachylenia, czy w pobliżu nie ma jakiegoś zakładu pracy, albo dużego ruchu samochodowego, czy na asfalcie nie ma śladów po popisach motoryzacyjnych jurnej młodzieży. Jeśli korzystamy z TV Sat to muszę mieć otwarte niebo na południe. Do przyczepy potrzebowałem dodatkowo i często wodę słodką (zbiornik był tylko na 35 litrów!), a pod koniec pobytu na Krecie i prąd, gdyż chiński odpowiednik akumulatora odmówił pracy. Od tej pory wyleczyłem się z takich oszczędności.
Po takim rozpoznaniu idę do najbliższego domu i pytam, czy mogę tam się zatrzymać. Na Krecie pytałem też o możliwość skorzystania z wody i prądu - o ile takowe były. Mówię tu oczywiście o "najbliższym domu" oddalonym góra o 100-200 metrów. W tamtych czasach (2009) wody i prądu było na Krecie sporo i za free. Często otrzymywałem odpowiedz w rodzaju: jak jest woda, czy prąd, to niech bierze, a nie pyta! No ale te czasy, to już się nie wrócą. Unia Europejska stara się zmienić Grecję i mentalność Greków na swoje podobieństwo.
Ciekawe z jakim skutkiem?
Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń