Oto kilka
ujęć z Santillany.
ESP, Santillana del Mer, mały domek. |
Najpierw mały
domek, bez stojących przed nim samochodów. To już jest dziwne, tym bardziej, że
wszystkie domy są tu zamieszkałe.
ESP, Santillana del Mer, wejście do kolegiaty. |
Miasto było
budowane wokół dwunastowiecznej kolegiaty św. Juliany. Zauroczyły mnie drzwi
wejściowe do tej świątyni.
ESP, Santillana del Mer, Palacio de los Velarde. |
Jeden z
pałaców w tym miasteczku – Pałac Velarde.
ESP, Santillana del Mer, krużganki w XII w kościele. |
Potem
zwiedzamy muzeum Kolegiaty. Dziedziniec otoczony krużgankami. Pod nimi kamienne
eksponaty: sarkofagi kamienne, płyty nagrobne, krzyże marmurowe, groby
dostojników kościelnych. W samym kościele jest grób miejscowej męczennicy,
świętej Juliany.
ESP, Santillana del Mer, waska uliczka |
I jeszcze
jedna uliczka tego małego miasteczka. Zwróćmy uwagę na nawierzchnię ulicy.
Partery prawie wszystkich domów wykorzystane są na sklepy z pamiątkami albo
gastronomię. Ale wszystko z dużym gustem. Mamy też muzeum tortur i dwa muzea
kościelne. Jednak tych nie zwiedzamy, gdyż czas znaleźć jakieś miejsce
postojowe na noc.
Tak jadąc
kilometrami „do przodu”, myszkując tu i tam, w poszukiwaniu miejsca na nocleg,
zobaczyliśmy na plaży jakiegoś miasteczka stojące kampery. Było już szaro, więc
dołączamy do tej grupy. I to był przysłowiowy strzał. Okazało się, że jesteśmy
w Camillas. Mały, portowy kurort. Ładna plaża. Woda pitna do dyspozycji. Można
kaperować i dni kilka. Ale gdy następnego dnia, w ramach poszukiwania pieczywa
na śniadanie, odwiedziłem miejscową informację turystyczną to ………….. zostaliśmy
tu jeszcze dwa kolejne dni. Okazało się bowiem, że pod koniec XIX wieku żył
sobie tu markiz o nazwisku Lopez y Lopez. Ponieważ miał pieniądze spore i
słabość do architektury, więc w tym małym miasteczku postawił kilkanaście
niesamowitych budowli. Ale nie takich ……… nijakich. Do wszystkich bowiem
zaangażował twórców z Barcelony, gdzie w tym czasie rozwinął się lokalny odłam
secesji, podkreślający nacjonalizm kataloński. Czyli mówiąc inaczej, przez
kilkadziesiąt lat projektowano rzeczy niespotykana gdzie indziej ! Oto tego
efekty.
ESP, Comillas, szlakiem modernistów, brama cmentarna. |
Wydawało by
się, co można wymyśleć w temacie cmentarza? Otóż można. To brama wejściowa na
cmentarz w Camillas, z 1893 roku.
ESP, Comillas, szlakiem modernistów, nagrobek na cmantarzu. |
Czy nagrobek
musi być byle jaki? Okazuje się, że może być prawdziwym dziełem sztuki.
ESP, Comillas, Palacio de Sobrellano, czasami król Hiszpanii tu bywał. |
Pałac
Sobrellano z 1888 roku. Siedziba markiza. To tylko niektóre obiekty postawione
przez tego człowieka. Do tego trzeba dodać pałac jego matki, siedzibę
Uniwersytetu, pomniki, fontanny i ……………….. jeden cały dzień musimy przeznaczyć
na zwiedzenie ich wszystkich.
ESP, Comillas, spacer w niedzielny poranek. |
Tymczasem
same miasteczko też nie jest pozbawione uroku. I to wszystko zobaczyliśmy po
nikąd – przez przypadek.
ESP, Comillas, widok na miasto przez zatokę |
Był nawet
czas mały rajd rowerowy i spojrzenie na Comillas z innej strony. Urokliwe
miejsce.
ESP, San Vicente de la Barquera, kampery w rybackim porcie. |
Kolejne
miejsce na nocleg też znajdujemy na zasadzie – bo „tu stoją kampery”. Okazało
się, że jest to miasteczko o dość długiej nazwie: San Vincente de la Barquera.
ESP, San Vicente de la Barquera, wnętrze kościoła Iglesia de Nuestra Senora de Los Angeles z XIII wieku |
Rano znowu informacja turystyczna i spacer do trzynastowiecznego kościoła
(wstęp płatny) Nuestra Senora de Los Angeles. Tajemnicze gotycko-romańskie
wnętrze i ..........
ESP San Vicente de la Barquera, podłoga w kościele Senora de Los Angeles |
Rzecz, której
nie widziałem do tej pory, w takich kościołach. Drewniana podłoga !
A gdzie góry,
o których wspomniałem na wstępie? Otóż towarzyszą nam od dni kilku. Cały czas
widzimy je, po swojej lewej stronie. Góry wysokie jak Tatry, ale prawie nie
uczęszczane przez turystów. Szkoda, że czas nas goni. Jeszcze tyle drogi przed
nami !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz