wtorek, 27 listopada 2012

Portugalia. Batalha i okolice.

Batalha. To ważne miejsce dla Portugalczyków. Dawno, dawno temu, w roku 1385, Hiszpanie chcieli powrotu Portugalii pod ich berło. To oczywiście duże uproszczenie historii, nie mniej, gdzieś w tym rejonie stoczono wielką bitwę i w podzięce za zwycięstwo, wybudowano wielkie opactwo dominikańskie.


Kampery na tle Mosteiro de Santa Maria da Vitoria.
       W wiele lat później, Portugalczycy dobudowali miejsce postojowe dla kamperów (rzadkość, przynajmniej w północnej Portugalii), gdzie zatrzymaliśmy się, pewnego listopadowego dnia.



Kościół Świętej Marii Zwycięskiej.
Opactwo dominikańskie robi niesamowite wrażene. Widać, że łupy na Hiszpanach były całkiem nie małe. Po lewej widoczne są zabudowania klasztorne, na wprost kościół, a za nim, już poza kadrem Capelas Imperfeitas czyli niedokończone kaplice. Opactwo budowano (rozbudowywano) przez 200 lat.


Portal do kościoła.
Już samo wejście do kościoła budzi szacunek i zachwyt. Przecież te rzeźby mają ponad 500 lat.


Gotyckie wnętrze.
Musimy przyznać, że po raz pierwszy w życiu, byliśmy w tak olbrzymim kościele. Długość to 80 metrów, a wysokość ponad 30. Jeśli dodać, że wnętrze to surowy gotyk, to trzeba przyznać, że po wejściu ciarki przechodzą po plecach.


Manuelińskie krużganki.
Potem czas na część klasztorną. Wszędzie widać, ten niepowtarzalny poza Portugalią, styl manueliński w architekturze.  Coraz bardziej nam się to podoba. Jest tu i kaplica fundatora, czyli miejsce pochowania króla Jana I, jego żony i syna - Henryka Żeglarza. Tak, tego Henryka, ojca Wielkich Odkryć Geograficznych.


Polonica w klasztorze.
W części pomieszczeń klasztornych jest i Grób Nieznanego Żołnierza z wartą honorową i małe muzeum pamiątek wojskowych. W jednej z gablot, wpadł mi w oko jakiś dokument, datowany na 1925 roku, mówiący coś o polskiej armii.
W Batalha zostaliśmy 3 dni. Obok naszego miejsca postojowego był ogólniedostępny kompleks sportowy. Można było, w przerwie między opadami, trochę się poruszać. Miejscowi robili to nawet w deszczu.
Był też też targ, gdzie trochę świeżych płodów rolnych nabyliśmy - prosto od chłopa :-). Och, te oliwki !!


Zamek Maurów w Porto de Mos.
W czasie podróży karawaningowych, tak to już jest, że ciągle musisz dokonywać wyborów. Gdzie, na ile się zatrzymać i co zwiedzać. Wiadomo, że w Porcie (Portugalii) muzea i inne miejsca o podobnym charakterze, są zamknięte w poniedziałek lub wtorek. Czyli skoro w poniedziałek bylśmy w Porto de Mos, to zamek Maurów(odbudowany dopiero w 1420 roku) oglądniemy tylko z zewnątrz. Ale za to byliśmy na kilkukilometrowym spacerze, w miejscowym parku krajobrazowym, do miejsca zwanego Fornea. Jest to kilkusetmetrowe zapadlisko, przypominające krater wulkaniczny. Kapitalna sprawa. Późnym wieczorem dojechaliśmy do ........


Fatima nocą.
... Fatimy. O tym miejscu nie będę dużo pisał. Fatima, jedno z najbardzie znanych miejsc kultu religijnego na świecie. Zdjęcie z nocnego spaceru?  Tak, te dzienne i kilka kolejnych zniknęło. Pamiętajmy, aby raczej nie wyjmować z aparatu karty pamięci, a pliki lepiej kopiować przez kabelek. Innego wniosku, na chwilę obecną, nie mam. Oby to była jednorazowa przygoda.


Brama do Ourem
Potem jedziemy do pobliskiego Ourem. Ale nie do do tego nowego miasteczka, ale położonego kilka kilometrów dalej, na wzgórzu "historycznego centrum miasta". To miejsce ma turystyczny potencjał. Kamperem dojedziemy tylko do oznakowanego parkingu dla autobusów. Dalej nachylenie podjazdów przekracza miejscami 20 %.


Zamek Ourem.
Jest tutaj ciekawa twierdza Maurów. To znaczy, jak już wiemy, wybudowali ją Maurowie, zdobyli Portugalczycy itd. Obecny wygląd odrestaurowanych fragmentów, to wiek XV.


Grób księcia Afonso.
W krypcie miejscowej kolegiaty zobaczyc można bardzo ciekawy, bogato zdobiony grobiowiec z 1487 roku, księcia Afonso. Był on fundatorem miejscowego kościoła i odbudował zamek po Maurach.
Jutro będzie jeden z hitów naszej podróży po Portugalii - zamek Templariuszy w Tomar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kamperem przez świat. Irak 2021

             Matko Boska! Krzyknąłem, gdy zobaczyłem swoje zaległości w prowadzeniu PPP (praktycznych porad podróżników) na naszym blogu. Gd...